Translate/Przetłumacz

Translate/Przetłumacz

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 13.- I found happiness in your eyes.


# Narrator



Pomimo późnej godziny nikomu z czwórki osób nie chciało się spać.
Niall poszedł do domu z uśmiechniętą twarzą. Teraz nie potrzebował żadnego ‘wsparcia’ narkotykowego ani nikotynowego, wiedział, że ilekroć wyobrazi sobie oczy Beatrice nie będzie potrzebował takich środków. Szczęśliwy nie zwracał uwagi na samochody trąbiące na niego gdy przechodził przez ulicę, był zaślepiony zupełnie. Jednak nic się nie stało. Złość kierowców przeszła, a Niall nadal z uśmiechem wymalowanym na ustach machał im w geście przeprosin.
Doszedł do domu w jednym ciele, ale z połową duszy. Nie smuciło go to wcale, ponieważ wiedział, że za kilka godzin spodka drugą połówkę.
Zayn i Venice zostali u przyjaciółki, która w tym czasie opowiadała im dlaczego tak nagle zniknęła. Zawstydzonym, a zarazem pełnym szczęścia głosem wypowiedziała słowa :
‘’Znalazłam szczęście w jego oczach, w ramionach – bezpieczeństwo, a w ustach pełną rozkwitu - rozkosz. Czuję, że dopiero teraz będziemy siebie odkrywać. ‘’ Po czym ziewnęła głęboko ze zmęczenia, które dawało się jej we znaki, ale nie zasnęła była zbyt przejęta myślą o nim, o swoim ukochanym blondynie. Przyjaciele byli osłupieni słowami dziewczyny, ale zgadzali się co do kwestii szczęścia Beatrice. Niewyobrażalnie cieszyli się na wieść, że dziewczyna zaznała nutkę spokoju i jakże ważnej w życiu- radości.


# Popołudnie
# Harry



- Ej! Zacny Haroldzie wbijamy na chatę Malika ! – leniwie podniosłem jedno oko, później dołączyłem drugie by móc zobaczyć kto wydziera się w moją stronę. Oczywiście był to nie kto inny jak Lou.
- Louis oszalałeś ?! - zapytałem lekko wkurzony.
- Ja? No co ty. Wstajesz ! – sądząc, że bije mnie marchewką po głowie i skacze po moim łóżku bardzo zależało mu bym wstał.
- Zabierz to warzywo z mojej twarzy bo nie zobaczysz go do końca życia ! – powiedziałem zdegustowany.
- Coś taki nerwowy? Hmm? - zapytał Louis śmiesznie poruszając brwiami w górę i, w dół.
- Boś mnie obudził Marchewkowy Brutusie. – spiorunowałem go wzrokiem.
- Nie marudź. – w tym momencie uderzył mnie z marchewki prosto w nos.
- Serio ? – zapytałem z sarkazmem i podniosłem ręce w geście rezygnacji
- Masz 5 minut Styles! - rzucił na odchodne i skierował się prosto do drzwi poczym zamknął je głośno.

Energicznie podniosłem się z łóżka co niebyło najlepszym pomysłem. Zakręciło mi się w głowie, a przed oczami miałem zupełną ciemność, lecz szybko przeszła jak i zawroty. Złapałem się za głowę mierzwiąc swoje włosy.
Ziewnąłem i popatrzyłem się na zegarek, który był przymocowany na ścianie koło okna. Widnieje na nim godzina 13:17.
‘Rany, to sobie pospałem’ – pomyślałem i udałem się z ciuchami do łazienki, pod zimny prysznic.

Wyszedłem gdzieś po 10minutach i już byłem gotowy do wyjścia, ale nader opiekuńczy Liam kazał mi zjeść śniadanie. Mieszkaliśmy razem od 3 lat i każdego wtorku braknie nam jedzenia. Tak, ten dzień nie był wyjątkiem, ale dziwnym trafem gdy zaglądałem do lodówki przyszedł Louis z siatkami pełnymi zakupów. Może to nie było 10 minut ? Nie ważne…
Wyjąłem z nich sok pomarańczowy i nalałem go do szklanki poczym upiłem z niej rześki łyk. Spojrzałem przez okno w kuchni i zdziwił mnie ten widok – jest piękna pogoda. Dziwne zawsze po burzy, albo pada przez cały kolejny dzień, albo jest zimno. Ale tym razem było inaczej. Uśmiechnąłem się do siebie.

- Co pan anty marchewka się tak uśmiecha? – spytał natarczywie Louis. W odpowiedzi posłałem mu szyderczy uśmiech i odstawiłem szklankę do zlewu.
- Ej, dajecie Venice i Beth już u niego są ! – krzyknął Liam z progu drzwi.
- Oczywiście. – odrzekłem ponownie z sarkazmem, na co Lou klepnął mnie w ramie. – A zabierz mi te marchewki to cię na miejscu ukrzywdzę – wychodząc dodałem mrucząc pod nosem.

Chyba Liam mnie usłyszał bo zaśmiał się i obrócił w moją stronę, ale po chwili znowu kierował się do samochodu. Lou właśnie zamykał drzwi.
 Mój wzrok powędrował na lewo, gdzie znajdował się mały park. Na jednej z ławek siedziała dziewczyna, na pierwszy rzut oka bardzo ładna. Jakaś pozaziemska siła kazała mi iść w jej stronę, lecz Louis pociągnął mnie za rękaw wyrywając z obrzucania wzrokiem nieznajomej dziewczyny. Miała zamknięte oczy i chyba sobie coś podśpiewywała.
W końcu zapakowałem się do samochodu gdzie czekali na mnie chłopaki. Przez całą podróż byłem rozkojarzony i myślałem głownie o tajemniczej dziewczynie. Po 12 minutach jazdy byliśmy na miejscu.

Weszliśmy do pokoju Malika witając się z nim i z dziewczynami . Nie byli sami. Był z nimi mniemany Niall, jeśli dobrze zapamiętałem. Widziałem go może ze dwa razy, ale dużo nie zamieniliśmy ze sobą zdań.


- Cześć. –podszedłem bliżej dając Beatrice <bumbadumdum> , a także Venice <bumbadumdum> buziaka w policzek, a chłopakom podałem rękę.
- Cześć loczek.– przywitały mnie odskocznie dziewczyny, a Venice zmierzwiła mi włosy.
-A my to co ?! – oburzyła się reszta towarzystwa na co dziewczyny spojrzały przelotnie po sobie i zaczęły się śmiać.
- No nie wiem, ale jak się zastanowić to wiem. – odezwała się Beth, moja rekcja nie potrzebuje opisu- przyłożyłem sobie ręką w twarz wytwarzając w ten sposób głośny huk .
- No co ja takiego powie.. aa dobra nieważne . – i zaczęła sama z siebie śmiać się. Reszta dołączyła do niej, a ja nadal wspominałem nieznajomą.




#~~~~~~~~~~~~~~#

Dziś notka szczególna bo na zdjęciach macie naszych chłopaków, a w linkach stroje dziewczyn i w końcu pojawiają się  Harry, Lou i Liam ;D Muszę się przyzwyczaić operować tak wieloma osobami xx

Proszę Was o jedno, zostawicie ślad i skomentujcie ;)

Fearless.

sobota, 28 kwietnia 2012

Rozdział 12- I don't know if I'm ready.

# Beatrice


I wyszeptał mi z niezwykłą delikatnością słowa najczystsze jakie tylko mógł.
Jego usta są jedwabiem, a dźwięki wydobywające się z nich najwspanialszą i najczystszą melodią jaką mogę usłyszeć. Poczułam jak moje ciało wykonuje lekkie drgania, które dodawały nieśmiałości co sprawiało, że przymknęłam oczy.

- Kocham cię.

To właśnie usłyszałam od niebieskookiego chłopaka. Po czym z niezwykłą czułością pocałował mnie w policzek.
jest mi obcy, nie jest mi bliski, ale moje serce jest otwarte i czeka na niego każdego dnia dłużej i zacieklej. Ja go kocham, on kocha mnie . Takie piękne i surrealistyczne…
Serce kocha, ale rozum mówi : ‘ Odpuść sobie, jest za wcześnie. Życie nie nauczyło cię brania przykładu z popełnionych błędów ?’ Już nic nie jest pewne, ale miłość istnieje. To jest najdziwniejsza sytuacja mojego krótkiego życia.
Zupełnie oszołomiło mnie zdarzenie z przed kilku lat. Byłam, a może jestem nadal łatwowierną osobą. Starłam się żyć szampańsko, ale za razem poetycznie. Pisałam tony wierszy , te miłosne też się zdarzały, ale wtedy preferowałam te smutne i z tematyką raczej nieprzystępną otoczeniu. Do tej pory całkowicie nie otrząsnęłam się z tego co się stało. Otóż, kiedy miałam 11 lat chłopak, który był moim najlepszym przyjacielem popełnił samobójstwo. Zostawiając mnie z całym światem . Niekiedy czuję jego obecność jakby był moim stróżem i chronił mnie przed wszelakim złem jaki się panoszy. Był starszy ode mnie, zdecydowanie starszy, ale i tak całe życie przed nim stało z szeroko otwartymi rękoma i wołało go, cały czas. Lecz on wybrał inną drogę zapominając o mnie i o wspólnych chwilach jakie spędziliśmy. Boję się, że znowu to się powtórzy ja komuś bezgranicznie zaufam, a ta osoba zostawi mnie w ten czy inny sposób.

Życie powinno uczyć na błędach więc przekonam się może nie dziś, a może za rok czy Niall mnie zostawi, czy jednak bańka mydlana nie pryśnie uderzając o ostry kant koła. Koła ? Tak, bo wszystko zatacza się w bezkresną linię zwaną kołem . Jedno zdarzenie pociąga za sobą inne, a te z kolei następne i powracają do punktu odniesienia czyli – początku.

- Zmień moje życie, nie zataczaj go w kierunku przeszłości tylko w przyszłość, brnij przez nie ze mną Niall ! - wyłkałam obejmując jego dłoń.
- Nie wiesz jak bardzo chcę brnąć przez życie tylko z tobą.- jego oczy skierowały się ku moim, a nasze dłonie splecione ku górze tak by przekonać mnie o prawdziwości jego słów.
- Powiedz, że to sen! Albo, że ja się z niego nigdy nie obudzę ! – na dworze panowała zupełna ciemność, ale niebo znowu zaczęło płakać , tym razem beze mnie . Przymknęłam oczy.
- O czym ty mówisz? To żaden sen ! Beatrice ! To się dzieje naprawdę, otwórz oczy, proszę…
- Czasem myślę, że to nie jest moje prawdziwe życie, że ja tylko jestem kierowana przez kogoś tam na górze, ale wiesz co koniec z tym chcę kierować sama moim życiem. I.. i muszę ci coś powiedzieć Niall..
- Ale.. - zasłoniłam jego usta palcem zatrzymując słowa, które chciał mi przekazać.
- Proszę, daj mi dokończyć… - ściszyłam diametralnie głos – Niall - głęboko spojrzałam w oczy chłopaka – Ja cię też kocham ! I wiesz co ?
- Cicho..- wysyczał lekko przez zaciśnięte usta poczym wpił się w moje oddając najczulszy pocałunek jaki tylko mógł dać drugiej osobie.


Pocałunek nie jest sam w sobie zakończeniem, a ni nawet początkiem. Jest rozwinięciem każdej emocji , każdego słowa. Jest rozwinięciem w dalszy kierunek odleglejszy niż pozostałe o całą wieczność - to miłość. Ona przysłania nam oczy, a pocałunek otwiera. Zabarwia świat i pozwala patrzeć na niego przez tęczę jaką jesteśmy my. Nowi , odrodzeni.. inni, ale nadal tacy sami.



#Venice


-Tak strasznie się martwię o Beatrice. Nie daje żadnego znaku życia od kilku godzin ! – zdenerwowana chodziłam po całym swoim pokoju robiąc idealne koła.
- Venice uspokój się, na pewno nic jej nie jest. Po prostu nie odbiera telefonu, może śpi już, zobacz jest po dwudziestej drugiej . – Zayn próbował mnie uspokoić, lecz ja nadal wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Beth zawsze odbiera telefony, nawet te w nocy !
- Zayn choć do jej domu, proszę, serio się martwię o nią. – odwróciłam się do chłopaka i błagalnym wzrokiem wlepiałam się w jego oczy.
- No dobra, jeśli to cię uspokoi… - wziął moją dłoń i splótł nasze dłonie razem.

Wyszliśmy z domu jak dwa koty koczujące by złapać pożywienie. Cicho i bezwładnie. Zamknęłam drzwi od domu i skierowałam się razem z Zaynem prosto do Beatrice.
‘A jeśli dorwał ją ten facet ? … Nie, to nie możliwe!’ – szybko odgoniłam złe myśli.
Przyśpieszyłam kroku nie patrząc czy mulat za mną nadąża.
Szybki marsz i 5 minut-bo tyle wystarczyło na przybycie pod jej dom, i już wchodziłam do niego. Zauważyłam kobietę stojącą pod oknem. Od razu do niej podbiegłam. Była to Samantha- mama Beatrice.

- Dzień dobry… Jest Beth? Co się z nią dzieje? - w tej chwili Zayn przekroczył próg mieszkania i podszedł do nas obu.
- Jak dobrze, że jesteście- mówiła zmartwiona - Nie wiem nawet gdzie ona jest. Wybiegła z domu tak nagle i tak szybko, że nie słyszała mojego wołania. - upiła łyk prawdopodobnie herbaty, którą trzymała w ręku.
- Ale jak nagle wybiegła? – spytałam przestraszona.
- Za tym Niallem! Wiedziałam, że ten chłopak nie przyniesie nic dobrego. I proszę co się dzieje ! – delikatnie uniosła głos, ale nadal była spokojna.
- Niall to porządny chłopak, skoro jest z nim to na pewno nic jej nie jest – tym razem ja uspokajałam Samanthę, a nie Zayn mnie. Podeszłam jeszcze bliżej i usiadłam koło niej. Byłam blisko z mamą Beatrice, a ona także z moją. Przytuliłam Sam.
- Ale żeby w taką burzę?! Co za pojęcie! - teraz ton jej głosu przybrał barwę zagubienia i złości.
- Znajdzie się! Obiecuję, a teraz pójdę jej poszukać, wy tu zostańcie na wypadek gdyby wróciła.- zasugerował chłopak.

Zayn nie zdążył wyjść za drzwi, a ktoś próbował dostać się do środka. Beatrice wpadła do domu cała mokra i zziębnięta. Razem z mulatem rzuciliśmy się na nią, lecz Samatha nie była zadowolona wręcz przeciwnie buzowała złością.

- Beth ! Gdzieś ty była ! - mama Beatrice podała jej suche ręczniki.
- Mamo, to nie ma znaczenia – mówiła uradowana. - Ważne z kim- zachichotała cicho, zasłaniając usta dłonią.


 #~~~~~~~~~~~~~#
Witajcie moi Fear'owcy. I jak rozdział 12 ?

:)

Hope U like it.

PS.  Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach, zostawcie TT lub inny kontakt ;)

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział 11- Destiny touches you on your cheek

#Niall


Czułem jakby burza, która panowała niedawno na dworze weszła z butami do mojej duszy i jakby to ona zmieniała mnie, obracała a trzysta sześćdziesiąt stopni i pięła mnie w górę. W górę czegoś niewyobrażalnego i magicznego pod każdym względem.
Było to pozaziemskie uczucie, które doszczętnie władało każdym moim ruchem, a nawet oddechem. W ramionach mam właśnie turkusową imperatorkę mojego życia.
Między nami panowała cisza- głęboka, ale niewyraźna z pozoru szumiącego lasu. Lecz dałoby radę usłyszeć nawet mrugnięcie naszych oczu.

‘ Jeśli czegoś chcemy to osiągamy to nawet kosztem bólu.’- ten wir myśli ewoluował w mojej głowie, tylko dlatego, że nie jestem do końca pewien uczuć Beatrice, a to sprawia ogromne cierpienie.
Cały czas gładziłem plecy drżącej od zimna dziewczyny. Była już strasznie wychłodzona pomimo, że siedzi tu od kilku minut.

- Beth.. – uniosłem subtelnie jej podbródek, który był wtulony w moją również przemoczoną bluzę. – Cała się trzęsiesz.. chodź stąd. – wyszeptałem. Dziewczyna spojrzała w moje oczy i oparła głowę na moim ramieniu bawiąc się sznurkami od niej.
-Chcę zostać Niall..- wymówiła prawie niesłyszalnym, zachrypniętym głosem.

Przytuliłem jeszcze mocniej jej zziębnięte ciało .
Znowu zapanował głuchy blask- cisza. Jednak każdy z nas odnajdywał się w niej.
Nikomu nie przeszkadzała, a tylko pogłebiała moje uczucie do Beatrice.

Dziewczyna pomału przestawała się trząść z zimna, widocznie było już jej cieplej.
Uniosłem głowę ku górze. Z nieba nie spypały się miliny kropel deszczu, a przez chmury próbowało się  wyrwać wieczorne słońce, które prawdopodobnie  za chwilę schowa się za horyzont.

#Narrator

- Beth… – wymruczał chowając twarz w jej przemoczonych włosach tymsamym przerywając ciszę, która trwała już od kilku minut. – Jak mnie tu znalazłaś?
- Po prostu wiedziałam, że tu będziesz. Serce mi podpowiedziało. – odparła odchylając lekko głowę, aby móc spojrzeć w jego oczy, w których mogła tonąć godzinami.
- Chcesz mi coś powiedzieć?
  - Skąd wiesz? - spytała zaciekawiona dziewczyna.
- Serce mi podpowiedziało. – powtórzył jej wcześniejsze słowa i delikatnie uniósł kąciki ust do góry.

Opuszkami palców błądził po jej czerwonym i jakże zimnym policzku. Kierował słowa płynące z serca prosto do jej.
Zaczął po cichu nucić piosenkę (I’m yours- Jason Mraz)

Well open up your mind and see like me
Open up your plans and damn you're free
Look into your heart and you'll find love, love, love
Listen to the music of the moment people, dance and sing


Z każdym wersem śpiewał coraz głośniej. Wczuł się w każdy wyraz tej piosenki. Zamknął oczy i pozwolił się oddać jej zupełnie.

We're just one big family
And it's our God-forsaken right to be loved loved, loved, loved


# Beatrice

Nigdy nie wyobrażałam sobie czegoś bardziej poruszającego niż to co teraz słyszę. Wszystko wydaje się jakby było snem, z którego nie chcę się budzić.
W moich oczach pojawiły się maleńkie łzy. Wtuliłam się w Niall’a jeszcze mocniej przysłuchując się dźwiękom jego głosu .

But, I won't hesitate no more, no more It can’t wait… / spojrzałam w jego błękitne niczym niebo – oczy i dokończyłam razem z nim, śpiewając zachrypniętym głosem, ostanie słowa piosenki .

I'm yours.

Łzy leciały mi strumykiem po policzkach, ale to mi nie przeszkadzało. Nawet łzy nie umieją wyjaśnić tego co czuję właśnie w tej chwili.
Moje serce jest rozdarte choć tak naprawdę wiem co on czuje do mnie, ale czy ja coś czuję do niego? Ujęłam w dłonie twarz chłopaka i przyłożyłam czoło do jego uśmiechając się przy tym jak małe dziecko, które dostało właśnie woreczek z cukierkami. Tymi słodyczami był właśnie cały on. Tylko tyle wystarczyło mi by się uśmiechnąć – obecność osoby, którą darzę tak wielkim uczuciem. Jestem tego pewna. Tak teraz już jestem. Wystarczyło jedno głębokie spojrzenie, a już byłam przekonana, że z nim moje życie zmieni się na lepsze i nie ważne gdzie z nim będę wiem, że będę czuć się jedyną dziewczyną na świecie. Szczęśliwszą niż do tej pory.
Z rozmyśleń wyrwał mnie sam Niall. Smyrał nosem po moim przyczyniając się do mojego delikatnego śmiechu, bowiem mam silne łaskotki. Nie zaprzestał tej czynności i schodził nosem coraz niżej, aż natknął się na moje usta. Spojrzał w moje oczy i wyszeptał …


#~~~~~~~~~~~~~~#

Witajcie po tej jakże długiej przerwie !
Stęskniłam się za wami ogromnie. ;)

Specjalnie podziękowania dla  Oli i Natalii !  Bez nich rozdział jedynasty by nie powstał.
Także bardzo wam dziękuję, że dodałyście mi otuchy by kontynuować historię o Niall'u i Beth ;)
A tobie Natalio dziękuję z osobna za fagment, który napisałaś.

POLECAM bloga Natki . Link do niego jest umieszczony w lewym górnym rogu strony.
Dziewczyna nie pisze o sławach, ale potrawi niezwykle wciągnąc czytelnika.
Zapraszam na jej bloga ;)

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Informacja #1

  Hey, mam dla was może trochę smutną wiadomość, ale nie będzie kolejnego rozdziału prawdopodobnie do piątku. W ten dzień postaram się już dodać rozdział 11 . Powód.. otórz piszę egzaminy i natłok powtarzanego materiału z dnia na dzień się zwiększa, a jtr. już pierwszy egzamin i tak do czwartku .. No to trzymajcie  za mnie kciuki ;)

Przepraszam .                                  
                                         

                                                           Pozdrawiam was serdecznie moi Fear'owcy :)  Beth.

niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 10- Only true wind pull you into love and you fly away with Ur love.

Do czytania polecam Lene Marlin-Here We Are <badumdumdum> .


#Narrator


Beatrice delikatnie podniosła się na łokciach rozglądając się na około za właścicielem pięknego głosu, który wybudził ją ze snu. Nie była to jedyna przyczyna tego, że dziewczyna nie spała . Na dworze rozpętało się istne piekło- burza, której tak bardzo nienawidziła.

Osłupiałym wzrokiem spostrzegła chłopaka siedzącego tak blisko niej, że aż poczuła na swojej szyji  jego osobliwy oddech.
'Niebieska czupryna, blond oczy. Wróć … odwrotnie.'- ubrała w słowa myśl, lecz nie wypuściła jej na zewnątrz.
'Blond włosy i niebieskie perły, świecące w blasku błyskawic.' - sprostowała.
  Dziewczyna melodyjnie zaśmiała się na co chłopak wybałuszył oczy nie wiedząc z jakiego powodu wywodzi się ten śmiech.

- Słodko wyglądasz jak wytrzeszczasz tak oczy. – szeroko uśmiechnęła się do niego.
- A ty jak sie uśmiechasz… - Beatrice oblała się gorącą falą spoczywającą na jej obu policzkach.
- To miłe… - odwróciła głowę i zapatrzyła się w bliżej nieokreślony punkt na zielonym suficie.
- Wybacz, nie chciałem cię obudzić.. - wypowiedział ściszonym głosem. Zwróciła twarz w jego stronę . Złapał ją tak bardzo delikatnie za dłoń jakby bał się, że jeśli zrobiłby to za mocno rozpadnie się na milion, srebrzystych kawałeczków.
- Nic sie nie stało. - zaślepiona widokiem ich dłoni.. Splecionych dłoni uśmiechnęła się najradośniej jak tylko potrafiła .
- Beth.. J-ja mu-uszę - zająkał się- ci coś powiedzieć - dalszą część wypowiedział bardzo spokojnie, ale stanowczo patrząc w siwe oczy dziewczyny.
- Mów.. - wymówiła prawie nie słyszalnie poczym uniosła wzrok na wysokość niebieskich oczu chłopaka. - Beth przepraszam za to, że cię zaniedbywałem. Jest mi głupio z tego powodu…

Dziewczyna spuściła ponownie wzrok ,bawiąc sie swoimi palcami u rąk, była zdenerwowana samą obecnością chłopaka, a jego głos dodatkowo przyprawiał ją o dreszcze.
Objawiała się najgorszego. Sądziła, że być może ponownie w swoim życiu Niall popełnił błąd i wziął jakieś używki, a teraz chce się po prostu wytłumaczyć.
Przymknęła oczy by dokładnie wsłuchać się w dźwięki wywodzące się z ust chłopaka

-Nie robiłem tego żeby cię skrzywdzić ... Ja po prostu chciałem zapomnieć...

W tym czasie uniósł podbródek Beatrice, prowokując by spojrzała na niego.

- Zapomnieć o czym? - spytała dociekliwie.
- o.. Tobie...

Chwycił swoją twarz w dłonie pochłaniając się myślami jak jej to wszystko wyjaśnić. Obawiał się, że stchórzy i nie powie jej co do niej czuje.
Głos chłopaka w tamtej chwili przybrał czarną barwę, smutną i bez jakiejkolwiek skruchy. Nie był wstanie wypowiedzieć nic więcej.
Na twarzy dziewczyny zaczęły pojawiać się czyste jak jej serce- łzy . Bezradnie wypuściła je z oczu przegryzając fioletowe paznokcie. Było jej strasznie przykro słysząc takie słowa od osoby, którą kocha.
Niall widząc to chciał przytulić ją do siebie, lecz Beth wstała z łóżka, na którym leżała i podeszła do okna płacząc jeszcze bardziej.

- Jezu, Beth nie płacz prze zemnie ... - mówił błagalnym tonem - w tym momencie i w jego oczach zaczęły pojawiać sie łzy. - Kocham cię ! Ale wiem, że ty mnie nie ! Dlatego chciałem zapomnieć żeby nie cierpieć ! - podszedł do Beatrice, która była odwrócona do niego tyłem, położył jej rękę na ramieniu i zaczął mówić do jej ucha. - Chce wrócić do Irlandii... - momentalnie Beatrice odwróciła sie i stanowczo objęła chłopaka. Zachwiał się i pocałował ją w głowę. - Nie płacz głupia ... Uśmiechnął sie sztucznie do niej. Nie odwzajemniła tego gestu.
- Nie wyjeżdżaj, proszę ... – wymówiła dawać sie łzami.

Niall wziął jej dłonie w swoje i ucałował. Jego łza spadła na właśnie jej dłonie . Oboje przypatrywali się z zaciekawieniem temu zjawisku.
- Nie ma sensu bym zostawał ... - pocałował ją w czoło i puścił dłonie , skierował sie do drzwi. Wyszedł. Pozostawiając swoją miłość płaczącą.


Straciła grunt pod stopami. Świat jak z uderzeniem jasnego gromu z nieba- rozsypał się w drobny pył.
Osunęła się bezwładnie pod drzwiami chowając twarz w kolana.
On wyjeżdża i prawdopodobnie to było ich ostatnie spotkanie. Dziewczyna szlochała coraz bardziej, aż dławiła się pojedynczymi łzami, które spływały bezwolnie do jej czerwonych ust. Czuła jak rozpływa się, lecz utrzymywała swój stan by jeszcze raz zredagować słowa wypowiedziane przez Niall’a.
Dopiero po paru minutach zdała sobie sprawę co tak naprawdę powiedział jej ukochany.
On ją kocha, a ona jego.
To już jest potwierdzone.
Ale czy nie jest za późno by wszystko mu wyznać?
Beatrice popatrzyła przez krótką chwilę za okno – grzmoty rozśpiewywały ziemię, a błyskawice rozświetlały niebo. Deszcz zalewał okolicę, a wiatr dmuchał w liście drzew wydobywając piękną muzykę, dochodzącą do uszu dziewczyny, a zarazem chłopaka, oddalonego od niej . Razem słyszeli siebie w tym odgłosie, jakby nawzajem ich dusze wołały się, jakby ich dłonie były nadal splecione i jakby ich usta zetknęły się w pierwszym, magicznym pocałunku..

Wszystkie perły chowające się w oczach dziewczyny, wybiegły dając sygnał Beatrice, że trzeba coś zrobić. Niczym szalejąca na dworze błyskawica wybiegła z domu trzaskając nieopamiętanie drzwiami.
Chcąc dogonić chłopka biegła ile tylko miała sił. Nie wiedziała gdzie się udał, ale przez umysł przeszła ją myśl o miejscu, gdzie Niall miał ją zaprowadzić. Chciała znaleźć je nie wiedząc gdzie ono jest.
Szukała wzrokiem parku i nieopodal drzewa- chorego i samotnego. Była cała mokra i zmęczona nie ukrywała tego. Dysząc znalazła to o czym myślała – stare drzewo.

-Jeszcze tylko ta cholerna dróżka i znajdę go! - ledwo co słyszalnie wymówiła poszczególne słowa.

Oddychała coraz ciężej i coraz większym trudem pokonywała kolejne metry dróżki, która jak się okazało była na lewo od spróchniałego drzewa. Przebiegła całą drogę bojąc się, że tam nie będzie jej ukochanego Niall’a, a także bojąc się błyskawic, które lubiły bić koło niej ziemię.
Stanowczo przyśpieszyła .

Ujrzała czerwone i niebieskie róże, altankę i coś na kształt ławek.
Wbiegła do tego miejsca niczym oszalałe zwierze, ześlizgując się po mokrej trawie do samej altanki. Nie straciła przytomności, ale czuła jakby miała zaraz to zrobić. Ostatkiem sił wstała trzymając się poręczy altany.
To co zobaczyła zbiło ją z tropu. Ręce momentalnie zaczęły drgać wystukując smutny rytm u podnóży jej palców.
Zobaczyła chłopaka skulonego – jakby nie wiedział co się z nim dzieje.

- Niall ! – wydobył się cichy okrzyk z jej ust, które piekły ją niemiłosiernie .

Deszcz ustępował, lecz nadal słychać było pogrzmiewanie nieba.

Dziewczyna z impetem rzuciła się na plecy chłopaka. Nie miała pewności czy to on, ale serce przekonało ją do tego, iż to jest jego (serca) wybranek. Wystraszył się tego, ale pomimo tego odwrócił głowę w stronę dziewczyny. Niall szeroko się uśmiechnął widząc Beatrice. Przyciągnął ją do siebie i usadowił na swoich kolanach. Wtulił się w jej mokre ciało, nie pozostała mu dłużna i zrobiła dokładnie to samo.

- Niall … - cicho zawyła. 

sobota, 21 kwietnia 2012

Rozdział 9- It’s hard to tell you…

# Niall


Z utęsknieniem czekałem aż ujrzę jej błękitną burzę włosów i popielate oczy.
Właśnie idę do niej.
Za każdym razem gdy myślę o niej rozpływam się i niczym ptak lecę przez przestworza czerwonego nieba. Słońce zaczęło chować się za horyzont pozostawiając smugi czerwieni i pomarańczy.
Rozmyślając o perlistej buźce uderzyłem w znak stopu. Zbieg okoliczności ? Czy istnieje coś takiego jak przypadek? A może los nakłania mnie do zmiany decyzji ?
Ale ja dłużej czekać nie mogę !
Złapałem się za obolałe miejsce , które prawdopodobnie jest już różowe. Podniosłem wzrok i wbiłem go w drogę . Czuję jakbym się unosił w tych barwach nieba.
Co jej powiedzieć?! To jest bardzo nurtujące mnie pytanie.

-Kocham cię od tego momentu kiedy cię ujrzałem. Skąpaną w bólu z nadzieją w oku, przykrytą turkusowym blaskiem ... - wymówiłem machając rękoma jakby tu była.

Może to zbyt.. nowatorskie ? Tyle jeszcze przed nami. A co jeśli nie ja jestem pisany Beatrice, tylko zupełnie inny chłopak?
Wiem, że pojawienie się tej dziewczyny zupełnie przekręciło mój świat do góry nogami… Zawirowała nim niczym wiatr płynący w sercu. Nie jest on zimny czy bestialski, wręcz przeciwnie leczy moje serce i ogrzewa milionem świec.
Jestem zakochany, ale czy z wzajemnością? Intrygujące pytania zostawię na później, okaże się za parę chwil czy Beatrice coś do mnie czuje..
Mam tylko ogromną nadzieję, że nie spaprzę tego i nie stchórzę.
Doszedłem właśnie do bramy.. przekroczyłem ją i powolnym chodem skierowałem się ku drzwi wejściowych. Otworzyła mi je mama Beth. Nawiasem mówiąc ciekawa z niej osoba. Zawsze interesowała mnie słowami, były bardzo mądre i stanowcze. Już wiem po kim Beatrice odziedziczyła taką myśl przewodnią, słowa piękne niczym srebro jej oczu.
‘Szlag, Niall ty znowu o jej oczach !’- skarciłem się w myślach robiąc zabawną minę na co mama Beth - Samantha , zaśmiała się.
Dokładnie tak jak to robi Beth.. I ponownie myślę o niej.

- Idź do jej pokoju pewnie na ciebie czeka – uśmiechnęła się miło kobieta. W odpowiedzi dostała mój jakże radosny uśmiech.

Z wolna wchodziłem po schodach. Każdy stopień palił moje stopy niczym kanonada. Chwyciłem delikatnie za klamkę drzwi, które praktycznie same się otworzyły.
Wszedłem do pokoju. Obraz jaki ujrzałem rozkroił moje serce na milion kawałków.
Spała.
Moja miłość smacznie spała obtulona kocem i poduszkami. Postanowiłem nie budzić jej. Ale wytrwale poczekam aż się obudzi.

# Beth

Usłyszałam cichy, męski głos. Przeszły mnie ciarki po całym ciele.

-Kocham cię tak bardzo…

Zaraz, przecież ja doskonale znam ten głos. On należy do Niall’a. Mojego kochanego blondyna. Sprostowanie, on nie jest mój..
Ale c-co on powiedział?! Kocha mnie ? Nie mogę otworzyć dobrowolnie oczu, a więc śpię na jawie?
Czy to po prostu kontrolowany sen? Ale gdyby tak było widziałabym kolorowy obraz, a ja widzę czarny, bezdenny, a jednocześnie bezbarwny.
Powoli otwierałam oczy …


#·······················#

Na wstępie chciałabym Wam podziękować za ponad  tysiąc wejść na Overcome My Fear !
Massive Thanks to U !

Rozdział krótki, ale rozdział 10 będzie dłuższy ;).

btw. podoba Wam się nowy szablon bloga?

Czekam na opinię . ;)



czwartek, 19 kwietnia 2012

Rozdział 8- You said you know my heart is good.

# narrator



Venice ♥ Zayn

Zayn ♥ Venice





I jeszcze sporo innych zwykłych napisów rysowanych przez zakochanych. Wyrażały ich wzajemne uczucia. Wyryli je w drzewie – raniąc je uczyniwszy znak, który przeczytają miliony ludzi. On przetrwa wiele lat.
Na obecną chwilę nie można stwierdzić czy będą żyć razem na zawsze. Są bowiem młodzi i nikt nie odważy się strzelić gapy i zatwierdzić, że ta młoda para zostanie bezszelestnie razem do końca.

Chłopak wziął dłoń dziewczyny w swoją i ucałował z niezwykłą delikatnością. Ona rumieniąc się schowała w jego ramionach głowę. Wtulił się w jej włosy, które pachniały niczym akacja, która z kolei zapowiada niezwykłe i malownicze lato.
Siedzieli tak może dziesięć minut, a może i dwadzieścia dziewięć dla nich nie liczyło się to.
Istnieje twierdzenie: szczęśliwi czasu nie liczą- ale szczęśliwy człowiek nie może zapomnieć o tym co ma przed oczami i co ma za stopami.

Zaczął padać drobniutki deszcz.
Zayn okrył Venice ramieniem i ruszyli przed siebie. Wstając dziewczyna złożyła pocałunek na policzku Zayna. Oddany był z należytym uczuciem.
Rozpętała się prawdziwa burza. Niebo czasem rozbłyskiwało światłem błyskawic pogrążonych w chmurach. Mimo złej pogody doszli do celu szczęśliwi, z pełnym uśmiechem na twarzy.
Zakochani pożegnali się namiętnym, ale subtelnym pocałunkiem w usta. Venice weszła do środka mieszkania, a Zayn szybkim krokiem do swojego domu.


# opis tygodnia


Beatrice i Niall brną przez życie razem.
Jako przyjaciele nadal związani mocną liną, która pomimo kruchości staje się coraz mocniejsza i krótsza.

Z Beatrice działo się coś niewyobrażalnie magicznego. Codziennie rano myślała o nim, wieczorem powtarzała czynność. Zdarzało jej się też to w porach obiadowych wtedy zapominała o jedzeniu, a skupiała się na osobie widzianą w umyśle.
Znowu schudła- tak to można było stwierdzić. Jej mama niepokoiła się o jedyną córkę, lecz ta uparcie twierdziła, że nic jej nie jest i wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Dążyła by mieć jak najlepsze oceny, lecz wszystko skumulowane nie dało jej tyle cierpliwości by się uczyć, co skutkowało obniżeniem ocen.
Niall był ciągle rozkojarzony- tak jak Beatrice. Nie mógł opętać myśli wokół palca i wyrzucić przez okno. Pisał piosenki, coraz więcej i częściej.
Przygrywał na gitarze tam gdzie spotkał piękną zielonooką dziewczynę. Nie zobaczył jej jeszcze, ale nadal miał skrytą nadzieję, że uda mu się ją ujrzeć i zdobyć informacje, która pozwoli przestać myśleć jak ma na imię.
Chłopak spotykał się z różnymi ludźmi i między innymi z trzema chłopakami należącymi do grupy raczej przyzwoitych, ale też takiej, która potrafi nieźle namieszać. Zaprzyjaźnił się z zakochaną parą – Zayn’em i Venice.

Niall i Beatrice kłócili się prawie codziennie. Ich sytuacja była bardzo napięta. Lina rozluźniała się z każdym dniem spędzonym osobno.
Beth płakała rzęsiście każdego wieczoru zastanawiając się dlaczego to robi. Nie chciała utracić przyjaciela, ale nie chciała widzieć w nim tylko przyjaciela. Przyznała się do tego zaledwie jeden dzień temu. Venice przypadkowo wypytała ją o wszystko i teraz pokazała się jasna strona tej łezpadołowej sytuacji.
Czy Niall czuje to samo do niej? Sam jeszcze tego nie odkrył, ale kiedy patrzy w jej oczy rozpływa się jakby pływał w wodzie. Gdy ich dłonie przez przypadek zetknęły się czuł się wtedy błogo.
Obydwoje nie rozróżniali już przyjaźni, zakochania i nienawiści. Działają na siebie jak grawitacja, która trzyma nas, ale u nich ten magnez stawał się coraz słabszy i nie przyciągał ich z taką siła jak dotychczas.


Pewnego dnia Beatrice wyszła na spacer.
Spotkała na swojej drodze Zayna. Nie był sam, ale i tak podeszli do siebie.
Przyjaciel przedstawił jej po kolei swoich znajomych – Liam, Louis i Harry.
Zielonooki towarzysz Zayna najbardziej spodobał się jej z całej trójki. Po kilku próbach zapamiętała każdego z imion chłopców. Wybrała się z nimi do Milk Shake City (MSC). Po dotarciu na miejsce zamówiła jagodowego shake, chłopcy – mango, czekoladowy, wiśniowy i bananowy. Przez to spotkanie Beatrice zdążyła poznać ich. Pozwoliła na to żeby oni także ją poznali. Miło spędzili czas, ale nadal nie zapomniała o niebieskookim blondynie.
Dochodził późny wieczór.
Pożegnała się z nowo poznanymi chłopcami i Malikiem.

Weszła do domu i od razu udała się pod orzeźwiający prysznic. Położyła się spać. W mgnieniu oka zasnęła, pogrążając swój umysł w fali natchnionego myślenia – snu.


# Następny dzień – rano.

#Beatrice


Today I don’t feel like doing anything
I just wanna lay in my bed
Don’t feel like picking up my phone
So leave a message at the tone
'Cause today I swear im not doing anything



- .. c-co się dzieje ? Gdzie ja jestem ? – zawyłam sięgając po telefon.

Miałam ustawioną piosenkę Bruna – The Lazy Song , która idealnie opisywała mój stan z rana. Wyłączyłam budzik po dwóch minutach. Moje jakże zgrabne ruchy z samego rana wyglądają jakbym miała zaraz spaść z urwiska – delikatne, ostrożne, bezsilne.
Wstałam z miękkiego łóżka i pokierowałam moje stopy prosto do łazienki.

- Zimno, zimno, ziiimno !- mówiłam ściszonym głosem myjąc zęby.
Zrobiłam sobie fryzurę:
  i ubrałam <badumdumdum> .
Wyszłam z domu nie jedząc śniadania.
Moment ! Plecak ! Zapomniałam o plecaku. Szybko pobiegłam po plecak i z powrotem poszłam w kierunku szkoły.

Dziś pierwszy raz jakiś dwóch –trzech tygodni nie zadzwoniłam do Horana. Zgubiłam rachubę czasu, tak naprawdę. Ahh. Co się z nami dzieje? Nie odzywamy się do siebie, a jak już to zrobimy kończy się to kłótnią. Nie rozumiem tego.
W szkole też obiadu na stołówce nie ruszyłam. Wypiłam tylko pomarańczowy sok z małego kartoniku. Venice i Zayn zauważyli, że coś jest nie tak, lecz zignorowałam to.
Kolejne lekcje mijały wolno, żółwim tempem poruszał się też zegar.
Wybiła godzina 14.20 i już mnie w szkole nie widzieli.

Dotarłam do domu, trzasnęłam drzwiami i zamknęłam się w pokoju. Odłożyłam plecak i zaczęłam wyjmować książki. Odrobiłam lekcje. Tak, dziś pierwszy raz od 4 dni odrobiłam i zajęłam się nauką choć ta nie przyszła z łatwością. Ogarnęłam W.O.S, j. polski i historię. No to na dziś już starczy.

Nagle rozległ się dźwięk mojego telefonu. Rzuciłam się na łóżko by go odnaleźć. Po paru sekundach dowiedziałam się kto dzwoni. Niall – ciekawe w jakiej intencji – pomyślałam.
Wahałam się przez chwilę czy odebrać, po namyśle zdecydowałam się odebrać. Poczułam motylki w brzuchu i już miałam nacisnąć ‘odbierz’, ale to Niall zrezygnował z usłyszenia mego głosu.
Przeczesałam dłonią grzywkę i odłożyłam telefon nie wstając z łóżka. Dźwięk znowu oblał mój pokój. Odebrałam bez wahania.

- Hallo ? – powiedziałam cichym głosem .
- Beata musimy pogadać. – nienawidziłam kiedy ktoś tak mnie nazywał, zawsze to oznaczało kłopoty.
- Przyjdź do mnie teraz.
- Będę za 10 minut. - powiedział i się rozłączył.

‘Ciekawe o czym chce porozmawiać ze mną’ – myślałam . I w tej właśnie chwili przymknęłam oczy nawet nie zauważając, że zasnęłam.


#~~~~~~~~~~#
Nie podoba mi się ten rozdział ;/ , zawaliłam po całości ..

Dziś był strasznie ciężki dzień.
Trzymajcie kciuki żebym napisała kolejny rozdział pełen weny, emocji, akcji ! ;)

Pozdrawiam moich czytelników - Beth ;*

wtorek, 17 kwietnia 2012

Rozdział 7 cz.2- Don't sleep all day.


# RANEK

#Beth 

- Ej, wstawaj! Jest już po dziewiątej. – zaśmiała się moja rodzicielka ściągając ze mnie zieloną kołdrę.
- Chyba chciałaś powiedzieć dopiero jest dziewiąta – zamruczałam w poduszkę.
- O nie kochana, nie ze mną te numery , wstajesz! – odsłoniła mi żaluzje.
- Maaamoo to pali !
- No jak nie wychodziłaś z pokoju dwa dni i siedziałaś w tych ciemnościach to teraz pali – zironizowała.
- Dobra, dobra wstaję. – oburzyłam się – Dzięki za miłą pobudkę – powiedziałam z sarkazmem.
- Oj dziecko, na którą masz do szkoły może zdążę cię zawieźć.
- A jaki jest dziś dzień – spytałam zdezorientowana.
- Poniedziałek. – uśmiechnęła się do mnie.
- Aha, to dziś chyba na jedenastą.- odwzajemniłam uśmiech.
- Ok, co chcesz na śniadanie?
- Może smażony chleb z czosnkiem? Chociaż nie, będę na kilometr walić nim. -Hmm, to, yyy.- jąkałam się.
- Zacierki z mlekiem ? – podniosła jedną brew.
- A ile ja mam lat ? Mamo.. – przyłożyłam sobie z liścia w czoło.
- Oj tobie to trudno dogodzić. Mogą być kanapki z szynką, pomidorem i szczypiorkiem ?
- Jasne , dzięki mamuś – ucałowałam ją w policzek poczym zeszła do kuchni.


Wzięłam ze sobą ciuchy i poszłam do łazienki.
Zrobiłam sobie delikatny makijaż i wytuszowałam rzęsy. Z włosów zrobiłam kłosa przechodzącego mi z boku głowy do łokcia. Tak, miałam długie i turkusowe włosy.
Zaśmiałam się.
Wyszłam ubrana w <badumdumdum> .
Założyłam torbę z książkami na ramię i ruszyłam po śniadanie. Zjadłam z impetem je i zawiadomiłam mamę, że może mnie już zawieźć tylko wykonam jeden telefon.
Pobiegłam do swojego pokoju zamykając drzwi i zadzwoniłam do Niall’a.


- mm, haallo ? – uups, chyba go obudziłam.
- Wstawaj śpiochu – zachichotałam.
- Beatrice?
-Nie.- powiedziałam głosem starego faceta.
- Yy, tata?
- Nie, Beatka- wyszczerzyłam się do telefonu.
- Kto?- no ładnie kontaktuje.
- Beth! Niall’er ogarnij się – śmiałam się z niego.
- Tylko po to dzwonisz by udawać starego faceta i mnie budzić? A jeśli by mi się śniło Nando’s? Że idę tam? Hmm? -mówił zachrypniętym głosem.
- Oj, wybaczył byś mi.
- No nie wiem.
- Ale ja wiem, słuchaj, a przyjdziesz dziś po mnie do szkoły?
-Jasne, o której?
- Gdzieś tak po 16, okej?
- Dobra będę, a teraz mogę śnić?
-Haha, no pewnie. Pa.
- Nando’s nadchodzę! – krzyknął i się rozłączył.


Mama już czekała na mnie w samochodzie więc szybko tam pognałam.
Do szkoły dojedzie się w 7 minut. Nie mam daleko. Kilka zakrętów i byłyśmy już koło Events Prev Hight School.
Dziś nie miałam dużo lekcji, toteż one się nie dłużyły.
Wybił dzwonek na przerwę obiadową i razem z Venice poszłyszmy szukać Zayna.


- Zayn chodź do nas! – krzyczałyśmy za nim, gdy go zauważyłyśmy. Był z trzema chłopakami. Pierwszy raz ich widzę. Powiedział coś do nich i podszedł do nas.
- Hej –uśmiechnął się do mnie, a Venice pocałował w policzek. Hm, to podejrzane i to mocno.
- Czy ja o czymś nie wiem?- spytałam z ironią.
- No właściwie to tak –Zayn przejął inicjatywę i zaczął mówić – Jesteśmy parą .
- Wow, od kiedy?
- Od wczoraj , nie gniewaj się, że wcześniej ci nic nie powiedziałam.- odezwała się V-i .
(czyt. Wi jak Wenis, tylko krócej).
- Nie no spoko, a teraz chodźcie coś zjeść bo jestem strasznie głodna !- Pognałam do stołówki, przyjaciele tylko się ze mnie śmieli.
- Tylko nie zjedz książek tak jak ostatnio – zaśmiał się Zayn.
-O co ci chodzi? Ten zeszyt pachniał kanapką i jakoś się rozmarzyłam o pizzy.- posłałam mu groźne spojrzenie.
- Aha, pachnął kanapką, ale ty myślałaś, że zażerasz się pizzą- poczochrał mi włosy.
- Oj, nie żyjesz Malik !


Mulat natychmiastowym tempem wstał i zaczął uciekać do..kuchni ? Okej, pobiegłam za nim, ale kucharka mnie powstrzymała mówiąc- Jeśli chcesz mnie zmienić to proszę bardzo – i zaczęła ściągać siateczkę z włosów. Zayn śmiał i turlał się po podłodze? No dobra ona ma siwe włosy i ma ich na głowie z dziesięć, ale bez przesady. V-i też to robiła . No znaleźli się Romeo i Julia śmiejący się z.. właściwie to czego?
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie Zayn próbujący trafić mnie kuleczką z aluminium. Dołączyłam do niego i po chwili cała szkoła rzucała się już nie tylko aluminiowymi kuleczkami, ale i całym jedzeniem.
Na szczęście uniknęłam dostania tym ostatnim. Za to V-i i Zayn byli cali w sosie pomidorowym.


- Uuuu- wzięłam naczosy i zebrałam z nich obu sos. Patrzyli na mnie jak na zabójcę jakiegoś. – Darujcie sobie i idźcie się umyć – wytknęłam im język.
- Yhym- zgodnie powiedzieli idąc do łazienki.

Ciekawe która godzina? Spojrzałam na telefon . Była 15:12, oznaczało to, że za 3 minuty mam lekcję matmy. Moja pięta Achillesowa.
‘Hmm, trzeba zapewnić sobie dodatkowe lekcje z matematyki od przystojnego korepetytora ’- zaśmiałam się .

- Boże , co się ze mną stało – uniosłam ręce w górę i wymachiwałam nimi.
Przestałam wtedy, gdy zauważyłam, że przygląda mi się spora grupka osób. Spaliłam buraka i jak najszybciej udałam się pod klasę. Lekcja niemiłosiernie mi się dłużyła.

- Tik-tak przeklęty zegarze ! – zegar stanął, a ja zanim się skapnęłam, iż to powiedziałam na głos klasa zaczęła śmiać się ze mnie.
Nauczyciel wziął do ręki długą linijkę i uderzył nią o biurko. Klasa natychmiast się uciszyła.
- Jak z dziećmi – skomentował .

Zostało mi 15minut lekcji. O matko. Na niej powtarzaliśmy każdą informację o funkcji. Nie lubiłam tego tematu. Ciągle trzeba było rysować wykresy. Nie przepadałam za tym na matematyce, ale wręcz przeciwnie na plastyce. Nagle zabrzmiał dzwonek i jak opętana wybiegłam z klasy pakując do torby książki.
Niecierpliwie szukałam wzrokiem Niall’a po całym parkingu.

-Co jest ? – spytała Venice.
- Szukam Niall’a, widzisz go?
- Om, nie.. ale czekaj to nie on ? – przekręciła mną tak żebym widziała chłopaka. Blond włosy, jasne rurki z krokiem ’do kolan’ i czerwona koszulka polo- tak, to on.
Uśmiechnęłam się szeroko.
- No idź do niego –poganiał mnie Zayn. Poszłam bez namysłu do Nanderka.
‘Niall+Nando’s= Nanderek .. ta moje rozumowanie’.


- Nander ! – krzyknęłam z niepohamowanym śmiechem.
- Bryfka !
- Co ? – mówiłam przez śmiech.- Jaka em , Bryfka?
- No nie wiem, ty z Nander to ja z Bryfką – ukazał rząd białych ząbków.
- Okej, okej nie wnikaj co ja dziś robię!- zapatrzyłam się w jego niebieskie oczy.. czuję jak nogi robią mi się jak z waty, rozpływam się..
- Beth? Wszystko gra?.. ejj ? – zaczął machać mi przed twarzą rękoma.- BRYFKA !-momentalnie się ocknęłam i wpadłam na blondyna krzcząc:
- Zielone marchewki są niebieskie ! – Niall wybuchł śmiechem. Poszłam w jego ślady, usłyszałam też śmiechy Romea i Julii.
- Coś ukrywasz przede mną ? – zaciekawił mnie.
- Nie? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- To może inaczej, brałaś coś dziś? Tak tylko pytam – i znowu śmiał się ze mnie.
- Ha, ha tak śmiej się ze mnie dalej- delikatnie walnęłam go w ramie.
- Ej! To bolało !- oburzył się i zaczął masować ‘obolałe’ miejsce.
-Nie kłam – spojrzałam na niego z pod byka.
- Ja? Oskarżasz mnie? – odwrócił się ode mnie tyłem.
- Fochasz się ? – spytałam z żartem .
- … (cisza)
- Oj bo ci się rzucę na plecy.- zaczęłam go gilgotać po nich, lecz on nawet nie drgnął.- Niall’er, Niall’erku, skarbie, miłości moja, kochanie moje – w tym momencie poleciały po moich policzkach słone łzy- ze śmiechu.
- Przeginasz ! – przerzucił mnie przez ramię i krzyknął do moich przyjaciół – Ja ją pożyczam !- i odwrócił się na pięcie i tak ze mną poszedł w nieznanym mi kierunku. 
- Horan gdzie ty mnie taszczysz ? – spytałam zaciekawiona.
- Zobaczysz – wymówił z chytrym uśmieszkiem, w tym momencie specjalnie podskoczył więc jego ramie wbiło mi się w brzuch.
- Ałł, mógłbyś nie robić tak ? – skarciłam go.
- Jak? – skoczył znowu.
- Niall !
- Dobra, dobra uspokój się.

Zrezygnowana, że nadal nie chce mnie puścić, oglądałam jego buty. Nader ciekawe zajęcie, nieprawdaż? Sarkastycznie zaśmiałam się na co Niall nie zwrócił uwagi. Obserwowałabym nadal przesuwającą się ziemię gdyby nie fakt, że Horankowi coś wystawało z kieszeni.
Delikatnie starałam się wyciągnąć to ‘coś’ z tylnej kieszeni jego spodni.

- Eee, nie macaj mnie po tyłku – zaśmiał się Niall.
- Nie macam cię ! Śnisz – uderzyłam go leciutko w plecy tym samym drugą ręką wyciągnęłam owe ‘coś’. – Horan masz w tej chwili odstawić mnie na ziemię ! Ale już ! – paczka papierosów, tak to wystawało mu z kieszeni. Natychmiastowo postawił mnie na ziemi -śmiejąc się .
Odwrócił się do mnie przodem, mina natychmiastowo mu zrzedła.

- Oddaj to. – powiedział od niechcenia.
- A w życiu ! – odwróciłam się na pięcie i pognałam w stronę domu.
- Beth zaczekaj ! – krzyczał za mną, lecz ja rzuciłam w niego pustym opakowaniem po papierosach. – Nie wygłupiaj się, Beth zaczekaj noo- ciągle prosił.
- Może mi jeszcze powiesz, że brałeś? – w trybie natychmiastowym zatrzymałam się co spowodowało, że Niall wleciał na mnie z impetem. Wykorzystał sytuację i objął mnie mocno.
- Nie, nie brałem. Nie mam zamiaru do tego wracać.- mówił spokojnie. Delikatny ton głosu chłopaka przyprawił mnie o dreszcze. Oparł swoje czoło o moje.
- Niall skończ z tym.. – opuszkiem palców gładziłam jego policzek.
- Obiecuję, ale daj mi czas. Z dnia na dzień nie rzucę także palenia.
- Wiem, ale zrozum mnie. Nie mogę patrzeć jak psujesz swój organizm tymi świństwami. – Wzrokiem pokierowałam go na puste opakowanie.
- Spokojnie, nie jest ze mną tak źle.- puścił mi oczko i uśmiechnął się.
- Powiedzmy, że ci wierzę – o
dwzajemniłam gest i też się uśmiechnęłam – A teraz zaprowadź mnie tam gdzie chciałeś wcześniej.
- To chodź – chwycił mnie za rękę i prowadził przez gęsty las.

Chłopak w połowie drogi zatrzymał się.

- Coś nie tak? - zmarszczyłam brwi.
- Zabiorę cię tam kiedy indziej, ok? - jego wzrok powędrował po mojej szyji.
- No dobra.- zarumieniłam się.
- Chodź do Nando's ! - uśmiechnął się do mnie życzliwie.

I jak mu odmówić? Skierowaliśmy  się do Nando's aż tu...


#~~~~~~~~~#
Hope U like. ;)

No to dziś dłuższy rozdział.
Ojej starzeję się ! ^^ hah.




W geście urodzinowym możecie sprawić mi najlepszy prezent pod słońcem- komentarze ! Zostawcie dziś ich jak najwięcej ;)
Buziaki Beth ;*

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Rozdział 7.cz.1- Don’t look back, just looking in ahead!


#NIALL


Podszedłem do niej, zaczęła śpiewać nie odrywając wzroku od niebieskiej róży. Siedziała tyłem do mnie.

Don’t look back, just looking in ahead!/ Nie oglądaj się za siebie, patrząc w przyszłość!
Byłem oszołomiony.

This is a revolution, a revolution. / To jest rewolucja, to rewolucja.
Nagle wstała, obejrzała się za siebie, zerwała różę i nie przerywając śpiewu rzuciła ją daleko przed siebie.

What, what will meet you tomorrow?/ Co, co spotka cię jutro?
Wskazała na mnie ręką i się uśmiechnęła.

I-I-I know, I know!/ Ja-a-a Wiem, wiem!
Zaczęła pokazywać na sobie i zrywać czerwone róże rzucając tym razem płatki w moją stronę.

This is a revolution, yes! / To jest rewolucja, tak!
Obeszła mnie I zaczęła skakać powtarzając słowa piosenki, podeszła do altanki.

Come closer, don’t be afraid./ Podejdź bliżej, nie bój się.
Jak zaczarowany zacząłem przybliżać się.

I look in your eyes, are blue like the sky now.
/ Patrzę w twoje oczy, są niebieskie jak niebo teraz.
Spojrzałem w jej oczy.

Unusual, much exciting. / Niesamowite, tak ekscytujące.
Zeskoczyła z altanki tym samym wymijając mnie.

Give me your hand, look into my eyes and join me!/ Daj mi rękę, spójrz mi w oczy i dołącz do mnie!.
 Wyciągnęła do mnie rękę, złapałem ją pociągnęła mnie w stronę altanki i zaczęła pokazywać różne triki. Robiłem to samo zaczynając śpiewać.

Now I looking at you./ Teraz ja patrzę na ciebie.
Odgarnąłem kosmyk jej włosów z twarzy.

I look to the future and I see you there / Patrzę w przyszłość I widzę Cię tam.
Zapatrzyłem się w jej brązowe oczy i złapałem ją za dłoń.

I forget about the yesterdays and I’m happy with what I have./ Zapominam o przeszłości i jestem szczęśliwy z tego co mam.
Nigdy nie zapomnę Beth, zawsze będzie mieć wyjątkowe miejsce w moim sercu.

No matter how hard life is, don't lose hope./ Nie ważne jak ciężkie jest życie, nie trać nadziei.
Dośpiewała. Puściłem jej dłoń. Zacząłem kierować się w przeciwny kierunek niż przedtem.

I could feel your magic touch, don’t run./ Czułam twój magiczny dotyk, nie uciekaj.
Odpowiedziała mi nieznajoma. Spojrzałem na nią ostatni raz i zwyczajnie sobie poszedłem . Nie przestała śpiewać.
Dodałem tylko ciche – daruj sobie, lecz śpiew i tak nie ustał.


Scena jak z filmu wyjęta, ale nadal czułem niedosyt.
Było naprawdę fajnie móc powiedzieć to wszystko co kłębi się w środku duszy, ale czegoś temu brakowało. Tylko co? Śpiew, dziewczyna niczym anioł, zaciszne miejsce, ta altana i te róże co sprawiały wrażenie wdzięcznych.
‘Yhym, rozczulam się nad kwiatami, kolejny tydzień z babami, a będę robił za baletnicę robiąc naleśniki’
– zaśmiałem się na samą myśl.
Może faktycznie potrzebowałem męskiego towarzystwa? Przyjaciółkę Beth- Venice zdążyłem już poznać, ale ich przyjaciela jeszcze nie. To chyba dobra okazja by to naprawić.
Szybkim i zdecydowanym krokiem poszedłem do domu. Łazienka, piżama, sen – taki był mój cel. I tak też zrobiłem. Przekroczyłem próg mieszkania i od razu udałem się w zaciszne miejsce.
Kładąc się do łóżka wysłałem sms’a Beth życząc dobrych snów- zresztą jak co wieczór.
Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że tak szybko zasnąłem.
‘- Beth nie odchodź, nie rób mi tego ! – łkałem klęcząc przed dziewczyną. Ta nie zważając na mnie zaczęła się pakować. – Nie rób tego, wszystko się wyjaśni.
- Niby co się wyjaśni !?- krzyknęła zdenerwowana. – Nie ma co wyjaśniać ! Wyjeżdżam i więcej nas nie zobaczysz! – wrzasnęła zamykając walizkę.
- Was? – spytałem zdziwiony.
- Jestem w ciąży idioto ! A ty przespałeś się z pierwszą lepszą osobą ! Nienawidzę cię ! – wysyczała mi prosto w oczy. Nie wiedziałem co mam robić, mówić. Chociaż nie, odebrało mi mowę. Nie mogłem nic z siebie wyrzucić. – Co zdziwiony jesteś? Ojczulku ? - mówiła z sarkazmem.
Wyszła trzaskając drzwiami.’
Obudziłem się zalany potem. Ująłem twarz w dłonie. Co za sen..
Wstałem z łóżka i poszedłem po wodę do kuchni. Patrzyłem przez okno na rozgwieżdżone niebo. Lubię ten widok bo przypomina mi moją siostrę i rodzinę jaką byliśmy przed moim ćpaniem.
Teraz był taki moment kiedy bardzo potrzebowałem tego jedwabistego proszku, ale zdawałem sobie, że nic nim nie zdziałam. Wręcz przeciwnie- będzie jeszcze gorzej.
Wróciłem do pokoju i wziąłem paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyszedłem na balkon. Od razu zapaliłem śmierć. Doskonale wiedziałem, że to zabija mnie, z każdym wdechem w ustach z tym świństwem byłem coraz bliżej –śmierci. Zgasiłem peta i rzuciłem go do kosza.
Uspokojony położyłem się ponownie spać. Zasnąłem bez żadnych komplikacji. Sny jako kolorowe bajki lub jako ciemne scenariusze nie nawiedziły mnie o dziwo, tym razem. I nagle…


~
#~~~~~~~~~~~~~~#

Taki jakby wstęp do rozdziału 7, potraktowałam to jako cz.1 ;)
cz. 2 we wtorek.
Uzbrójcie się w cierpliwość, ponieważ cz.2 rozdziału 6 będzie długa .

Oto zdjęcie dziewczyny:
 
Na razie nie zdradzę nawet jej imienia i opisu ;)
Pojawi się w dalszej części?
Zawróci jakiemuś chłopakowi w głowie?
Będzie w dalszych rozdziałach?

Find the answer.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 6- You can be a death or the devil.

#Oczami Venice


 Delikatnie wstałam z łóżka, starając się by nie wydawać żadnego odgłosu.
Podeszłam do framugi drzwi, oparłam się o nią i próbowałam wsłuchać się w głuchą ciszę jaka teraz panowała w domu, by móc ustalić czy mogę wyjść z pokoju.
Jednak telefon Malika ponownie wydał z siebie odgłos przypominający zwykłe pikanie. Podbiegłam jak najszybciej do niego, chwyciłam w rękę i starałam się uciszyć to małe diabelstwo. Skończyło się na tym, że musiałam odczytać sms’a. Może nie tyle co musiałam, a chciałam ponieważ zauważyłam ten sam numer co pisał do mnie zaraz po kłótni z Zaynem. Nie pewną ręką odczytałam sms’a, to co w nim ujrzałam zwróciło mój świat w przepaść.
Odłożyłam telefon trzęsącą się ręką i takim samym krokiem skierowałam się do schodów. Bardzo ostrożnie stawiałam każdą stopę na panelach, wstrzymywałam oddech by nie narobić zbędnego hałasu.

- Zayn? Zayn skarbie? – mówiłam ściszonym i przestraszonym do granic możliwości głosem.

Szukałam go po całym mieszkaniu nie mogąc go znaleźć.
Tak bardzo się bałam.
Nagle znowu odgłos straconej szyby i głos Zayna. Zdecydowanie nie był on sam. Poczułam metaliczny zapach krwi, który roznosił się po całym pomieszczeniu. Do oczu zbierały mi się łzy. Wzięłam głęboki oddech i delikatnie chwyciłam najbliższy przedmiot jaki miałam pod ręką. Cichutko niczym myszka przedostałam się do pokoju, z którego dobiegały głosy i dźwięk stłuczonego szkła. Serce podchodziło mi do gardła, łzy zaczęły spowijać moje rozgrzane policzki. A wtem.. Zobaczyłam kałużę krwi na dywanie, żadnego śladu Zayna prócz skrawka jego bluzy. Wzrok zatrzymał się na nim, wspomnienia pocałunku wróciły.
Co do diabła ten ktoś z nim zrobił?!
Usłyszałam jakieś kroki panicznie odwróciłam się chwytając pewniej i mocniej przedmiot, który miałam w ręku. Ktoś próbował podejść do mnie, nie widziałam twarzy. Mrok spowił niestety cały dom. Szybko pobiegłam do łazienki i zakluczyłam się w niej bojąc się o własne życie. Oczywiście martwiłam się najbardziej o Zayna…

- Otwórz ! – usłyszałam donośny krzyk zachrypniętego mężczyzny, dobijał się do drzwi , prawie wyrywając je z zawiasów.
- Co ty chcesz ode mnie co ja ci zrobiłam !?- znowu łkałam .
- Kurde Venice to ja Zayn, otwórz mi błagam Cię !
- Zayn?! – w pośpiechu otworzyłam drzwi i rzuciłam się prosto na chłopaka.
- aał, Venice uważaj, proszę. – dopiero teraz spostrzegłam jaką ranę miał na ramieniu.

Zaciągnęłam go do łazienki znowu ją zakluczając. Zayn się zaśmiał.

- Nie bój się nikogo tu już nie ma – dotknął mojego policzka. I wytarł wszystkie łzy jakie tam były.
- Serio ? Tak się bałam o ciebie ! Kto to był w ogóle ?

Nie mogłam złożyć żadnego konkretnego zdania. Zayn próbował mnie uspokoić tuląc mnie i gładząc moje włosy. Z jego rany sączyła się krew więc wzięłam apteczkę i wyjęłam z niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, tj. gazę, bandaż, wodę utlenioną i pęsetę by móc wyciągnąć odłamki szkła. Opatrzyłam mu ramię najlepiej jak tylko potrafiłam. Owinęłam bandażem i pochowałam wszystko do apteczki.

- Dzięki. – rzekł smutny Zayn- Nie wybaczyłbym sobie tego gdyby coś ci się stało, dlaczego wyszłaś z pokoju.
- Za bardzo się bałam i jeszcze ten sms.
- Jaki ?
- Dostałeś go jak wyszedłeś sprawdzić co się dzieje.
- Co tam było napisane ?
- Że mi cię zabiorą, że cię porwali i, że, żż.e cię zabiją..- te ostatnie słowo wypowiedziałam z wielkim trudem. Wtuliłam się w oszołomionego Malika i zaczęłam ponownie dzisiejszego dnia zwyczajnie płakać. Oplótł mnie ramionami i czekał aż się uspokoję.
- Venice to nie prawda. Żyję spójrz nic mi nie jest.- uśmiechnął się do mnie.
 - Zayn masz wielką ranę na ramieniu! To według ciebie jest nic?
- To nic poważnego, dobrze?
- Jasne – mruknęłam.
- Ej no, uśmiechnij się wyszliśmy z tego cało. Zaraz zadzwonię po nowe szyby i jutro na pewno ci je wstawią – podniósł mój podbródek, który nadal drżał z przerażenia.
- Postaram się. Ale kto to był?
- Tego nie wiem- pocałował mnie delikatnie w czoło- Wiesz, że trzeba zadzwonić po policję? Przytaknęłam mu.

Wzięłam jego rękę i wyszliśmy z pokoju udając się po telefon. # cofnijmy się do popołudnia .

# Niall.

Odłożyłem talerz do zmywarki i poszedłem do mojego pokoju. Bardzo zaaklimatyzowałem się w ciągu tygodnia w tym domu i ponownie w Londynie. Codziennie wychodziłem i szukałem swojego miejsca gdzie mógłbym tworzyć mój odrębny świat, w którym będę mógł zniknąć i nikt mnie nie znajdzie. Taki był mój plan- znaleźć równoległe miejsce, wolne od ludzi.
Wziąłem telefon i zamknąłem drzwi domu na klucz. Wędrując rozmyślałem nad tym jak to jest być kochanym przez innych. Doświadczałem tego, oczywiście, ale tylko ze strony rodziców. Nigdy jeszcze nie znalazłem dziewczyny, która nie boi się narkomana. Może tu ją odszukam ? Kto to wie?
Udałem się do parku odległego od mojego domu gdzieś z 20 minut. 
Pochodziłem chwilę po nim i zauważyłem stare drzewo, a na nim linę. Spróchniała tak jak ono. Dotknąłem liny – rozleciała się w drobny pył. Kilka metrów dalej leżała opona. Domyślam się, że pełniło to kiedyś rolę huśtawki. Wyminąłem kolejne stare drzewo i usłyszałem piękny śpiew. Czy to anioł? Brzmi jakby ktoś rozsyłał ludziom stokrotki i unosił ich w przestworzach niczym właśnie anioł, o białych skrzydłach i pięknej twarzy. Rozpłynąłem się.
Udałem się głębiej w rozpoczynający się las, chyba nie ma żadnej nazwy więc nazwę go po włosku – Angelo, czyli Anioł. Miałem akurat pęczek dzikich stokrotek, zbieg okoliczności ? Zobaczyłem w oddali starą, zniszczoną altankę, w która znajdowała się na środku placu przy kwitnącej na czerwono i niebiesko- róży. Wow, matka natura jest niesamowita. W altance ujrzałem …


#~~~~~~~~~~#

No to mamy Niall'erka ;)

Jejku to już 6 rozdział , wa-wa wuuu !
Dzięki, że czytacie tego bloga i dodajecie motywujące komentarze !

Myślę, że w tym rozdziale dzieje się dużo i biorąc pod uwagę, że wczoraj rano dodałam 5 rozdział, a dziś 6 nieźle się wyrabiam ;) Pomijając fakt, że wczoraj urządzałam imprezę z okacji urodzin i jestem wykończona myślę, że udał się ten rozdział ;)
We wtorek- rozdział specjalny - bo, iż, ponieważ są moje urodziny ;)

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział 5-It's never too late to change the decision.

# oczami Zayn’a

Ogarnęła mnie zupełna panika.
Wybiegłem z pokoju nawet się nie żegnając. Co ja narobiłem? A jeśli się domyśli ?
‘Malik uspokój się !’- natychmiastowo skarciłem się w myślach. Musiałem się na czymś wyładować więc waliłem pięścią każdy znak jaki mijałem. W końcu zdałem sobie sprawę, że to bezcelowe i tylko zaszkodzi mojej dłoni, która już wołała o pomoc.
Wpadłem na pomysł by zawrócić i wyjaśnić wszystko Venice. Musi się dowiedzieć i najlepiej by było gdyby wiedziała to ode mnie. Pobiegłem szybko do jej domu, nie zważając, że nikt mi nie otwiera drzwi wtargnąłem do domu i szybkim krokiem poszedłem do pokoju Venice.

- Venice… ja, ja muszę ci coś powiedzieć. – dziewczyna dopiero spostrzegła, że ktoś jest w środku. Odwróciła się delikatnie. Miała lekko podkrążone oczy, a łzy omiotły jej twarz. – Płakałaś?- to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
- Nie.

Krótka i zrozumiała odpowiedź, jednak nachalnie zaczęła wycierać łzy wierzchem dłoni i ukryła twarz w głębi poduszki, a ja nadal stałem jak ten kołek. Szybko podbiegłem do dziewczyny chcąc ją przytulić, lecz ona odepchnęła mnie.

- Nie waż się mnie dotykać ! – wysyczała mi prosto w twarz.
- Ale Venice o co ci chodzi?
- Mi o co chodzi? Może to ty się wytłumacz! Najpierw naskakujesz na mnie, że spotkałam się z Mattem, później, że się o mnie martwisz, a teraz jak gdyby nic wchodzisz do tego pokoju !
- Venice.. to nie tak, że ja ci nie pozwalam.. to głębsza sprawa.. bardzo Cię przepraszam.- próbowałem wytrzeć łzy lecące z jej zielonych oczu, lecz na darmo bo przybywało ich coraz więcej.
- Jak to głębsza? Wyjazd nazywasz głębszą sprawą?! Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i będziemy sobie wszystko mówić.- ponowiłem próbę przytulenia jej, tym razem nie odmówiła i sama wtuliła się w mój tors.
- Skąd wiesz o wyjeździe?- mówiłem ściszonym głosem.
- Spójrz. Pokazała mi telefon, na którym była widoczna wiadomość, numer nieznany. W treści było napisane – Hhaha, długo z tym twoim Zaynusiem razem nie będziesz s**o, on wyjeżdża i całą twoją ferajnę zostawia, haha miło mi C’ya bejbe!
- Zabiję frajera ! – natychmiastowo podniosłem się z łóżka gotowy by wybiec
- Zayn czekaj!- złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła z powrotem na łóżko.
- Nawet nie wiesz kto to jest . – skarciła mnie wzrokiem.
- Ale to nie zmienia faktu, że nie daruję temu komuś nazwania cb .. tak obleśnie ! Przecież to nie prawda !
-Zayn uspokój się, krzykiem niczego tu nie zdziałasz.
- Może i masz rację..
- No jasne, że mam ! – delikatnie uśmiechnęła się do mnie ponownie wtulając się we mnie. – Będzie mi ciebie tak bardzo brakować.
- Mi ciebie też-gładziłem ręką jej plecy co sprawiało, że Venice od czasu do czasu drżała.
- Nie wyjeżdżaj , proszę – zaniosła się donośnym płaczem.
- Muszę, chcę w końcu przeżyć jakąś przygodę, poczuć co to jest miłość. Naprawdę nie zdajesz sobie sprawy jak samotny się tu czuję.
- Przecież masz nas . Mnie i Beth.
- Tak, ale wy jesteście moimi przyjaciółkami i nigdy by…- przerwała mi.. pocałunkiem prosto w usta. Nie spodziewałem się tego.
- Czemu ty ciągle myślisz o sobie?! – wybiegła z pokoju i zamknęła się w łazience.

Moje skowyty były bezsilne. Słyszałem tylko jak dusi się płacząc. Tak, płacze przeze mnie. Może ona ma rację, może zaczęto patrzę na siebie zamiast na innych? A co znaczył ten jakże krótki, ale emocjonujący pocałunek ? Dowiem się w końcu prawdy !?
Walnąłem z całej siły w drzwi. Venice wyraźnie przestraszyła się tego, bo nagle ustał cały jej płacz. Już nie było słychać nic, spanikowany zacząłem wrzeszczeć i walić pięścią ponownie w drzwi.

- Venice ! Otwórz drzwi ! Błagam cię otwórz je ! Przepraszam zachowuję się jak skończony pajac, przepraszam ! Słyszysz przepraszam cię ! – tym razem to ja zacząłem płakać.

Nigdy nie ukrywam emocji i nie uważam, że facet, który płacze nie jest męski. Emocje sięgnęły zenitu, skończyłem walić prosto w drzwi i usiadłem pod nimi chowając twarz w dłonie.

- Venice, proszę otwórz. – powiedziałem bardzo spokojnie. Byłem opanowany.

# Oczami Venice

Otworzyć, czy nie ?
Przyznam się, że zdziwiła mnie reakcja Zayna. Walił w drzwi i nie dawał za wygraną. Teraz pojękiwał żebym mu otworzyła, ale już nie próbował sztuczek z drzwiami. Siedział, prawdopodobnie siedział i próbował, nadal. Godne podziwu.
Teraz pytanie do mnie – czemu go pocałowałam !?
Wszyscy to wiedzą, oprócz niego.. Zakochałam się w nim będąc jeszcze szczeniakiem. Znam Malika od przedszkola i od pierwszego wejrzenia pokochałam te jego wielkie, brązowe oczy. Przeszkadzało mi tylko to, że ciągle przejmował się sobą nigdy mną czy Beth. Jego fryzura to była jego cała miłość. Nie wadziło mi to do takiego stopnia żebym widziała w nim same wady, wręcz przeciwnie widziałam też sporo zalet.
Ten pocałunek to była jedyna szansa żebym to zrobiła przed jego wylotem.
 Powoli zaczęłam się ogarniać, nie będę całą wieczność siedzieć w łazience uciekając od Malika. Umyłam twarz, zrobiłam lekki makijaż podkreślający moje oczy, włosy związałam w niedbałą kitkę na czubku głowy i poszukałam na wieszaku ubrań zdatnych do wygody. Znalazłam jeszcze kolczyki i ubrałam to <badumdumdum>.
W końcu wyszłam z łazienki i co zobaczyłam ?Malika śpiącego na moim wyrku.
Oj chłopie masz wyczucie czasu, naprawdę. Zachichotałam lekko. Wzięłam perfumy, które stały na komodzie i popsikałam się nimi. Pachniały zimową bryzą pięknego, porannego wschodu słońca. Uwielbiałam ten orzeźwiający zapach.
Usiadłam na łóżku i przypatrywałam się śpiącemu chłopakowi. Jednak długo sobie nie pospał bo zaczęłam kichać. Jeden za drugim kichnięciem budził się coraz bardziej.

- Na zdrowie - wyszeptał, a ja zachichotałam. Jeszcze chyba nie spostrzegł, że zasnął u mnie w pokoju i to ja jestem osobą kichającą .
- Dziękuję.-szeroko się uśmiechnęłam.
- V,Venice !Boże jak się o ciebie bałem ! – zaczął mnie ściskać i za żadne skarby nie chciał mnie puścić więc skorzystałam z okazji i wtuliłam się w Zayna.
- Serio ? – zrobiłam wielkie oczy.
- Oczywiście, że tak głuptasie. – pstryknął mnie w nos.
- Czemu się tak zachowujesz?
- Ale jak ?
- No tak dziwnie..
- A czemu ty mnie pocałowałaś? – wiedziałam, że o to zapyta. Nie pozostaje mi nic innego jak mu powiedzieć, a co jeśli wyśmieje mnie?
- Zayn, bo ja, ja cię …

Tym razem on przerwał mi pocałunkiem. Nie wierzyłam w to. To było takie subtelne, ale zarazem strasznie magiczne uczucie. Odwzajemniłam pocałunek. Fizyczna rozkosz ust trwała w najlepsze. Nasze wargi pasowały do siebie idealnie. Przegryzał delikatnie moje wargi, nie zostałam mu dłużna. Mieliśmy zamknięte oczy, jakbyśmy przenosili nasze dusze do nieba. Było nam tak błogo. Po chwili jednak przerwaliśmy egzotyczny taniec warg by zaczerpnąć powietrza.

- Też cię kocham Venice- położył dłoń na moim czerwonym policzku i złożył kolejny delikatny pocałunek na mych wargach. Krótki, ale wyrażał więcej emocji niż jaki kol wiek inny.

- To czemu chciałeś szukać miłości gdzie indziej skoro kochasz mnie?
- Bałem się twojej reakcji, ale po tym co zrobiłaś nie miałem już wątpliwości.
-To znaczy, że zostajesz? – podskoczyłam z radości, lecz Zayn podstępnie się uśmiechnął i zaczął mnie łaskotać.
- Może, może. – śmiał się razem ze mną robiąc głupie miny jak z okładki czasopisma dla nienormalnych.
- Przestań ! –wypowiedziałam słowo przez śmiech.
- A co mi zrobisz ? – uniósł prawą brew, co wbrew pozorom śmiesznie wyglądało. Wybuchłam jeszcze większym śmiechem niż do tej pory. – oj nie ładnie – zaśmiał się i zaczął jeszcze bardziej łaskotać moje ciało.
- Zayn przestań , już proszę – zrobiłam wielkie proszące oczka, Zayn widocznie uległ im.
- Nie wyjadę bez ciebie. – powiedział całując mnie w czoło.
- Nie wyjeżdżaj w ogóle.
- Nie wyjadę bez ciebie- ponowił.
- Ja nie wyjadę, wiesz o tym, nie zostawię Beth.
- Ććć.. – pocałował mnie znowu w usta.

Gdy już oderwaliśmy się od siebie zapytałam :
- Więc jesteśmy razem ?

Nagle dźwięk rozbitego szkła i wiadomość, która przyszła na telefon Malika. Wystraszyłam się, Zayn odczytał sms’a i udał się sprawdzić co to było.


#~~~~~~~~#
Hope U like ;)

I jak się wam podoba rozdział pisany oczami Malika i Venice ?

Przepraszam jeszcze raz, że rozdział 4 był taki krótki.
Następny rozdział dodam jakoś na dniach ;)
Liczę na komentarze ! ^^

piątek, 13 kwietnia 2012

Rozdział 4- If you look at person do it with respect, show emotions, express it.

# Beatrice

Upadłam.
Zrobiło mi się dziwnie słabo. Nicość ogarnęła moje cale ciało, które bezsilnie próbowałam podnieść. Bezwarunkowa czynność jaką jest oddychanie sprawiało mi coraz więcej trudności. Różnokolorowe plamy przed oczami i nagle najsmutniejsza, i najbardziej nikczemna- czerń. Wszystko działo się z niewyobrażalną prędkością.
Oddech ustał, czerń przejawiła się w bezdenną krainę wiecznego spadania w dół. Tak się właśnie czułam. Jakbym spadała z lecącego samolotu, lecz nie było tam żadnego.
Jedyny dźwięk jaki zdołałam z siebie wydobyć to ciche pojękiwanie w daremny sposób.
Oddech zaczynał miarowo wracać. Czyżby to jeszcze nie była moja kolej ? Powoli otwierałam oczy. Więc jednak nie chcą mnie jeszcze tam w niebieskiej górze. Zobaczyłam przed oczyma wystraszoną do granic możliwości mamę. Delikatnie, ale z wyczuciem klepała mnie po policzku.

- Jezu, córciu co się stało?!- rzekła kobieta gdy zaczynałam kontaktować w świecie żywych i nie ustraszonych.
- eahh, nie wiem weszłam do domu i upadłam a potem pamiętam tylko ciemność.- wymawiając prawie, że niesłyszalne dźwięki poszczególnych słów- spojrzałam w oczy rodzicielki.
- No dobrze, chodź położysz się, może to tylko z wyczerpania. Jutro pójdziemy do lekarza- powiedziała pomagając mi wstać.

Obawiałam się, że to kolejny powrót choroby. Niby lekarz powiedział, że nie ma czego się bać ja wiedziałam, że i tak w końcu anoreksja da mi ostro popalić. Ciągle odczuwałam znużenie i nie miałam apetytu. Wciskałam na siłę jedzenie, ale zazwyczaj kończyło się to nudnościami.
‘Nie, nie, nie to po prostu przemęczenie’ –powtarzałam ciągle w myślach. Ostatnio miałam dużo zmartwień i pracy czy to w szkole, czy to w domu, i doszła jeszcze sprawa z Niall’em.
Doszłam łamanym krokiem do pokoju, od razu złapałam telefon i położyłam się wygodnie w łóżku. Sprawdziłam telefon – jedna wiadomość od Niall’a i 2 od Venice. Odczytałam najpierw te od Venice po czym odpisałam jej i sprawdziłam co nadesłał Niall. Życzył mi dobrych snów więc odpisałam mu również by dobrze spał.

#Tydzień później



# Oczami Venice


- Nie mów mi co mam robić ! – krzyknęłam na brązowookiego bruneta.
- Bo ?! Nie kpij ze mnie ! Co ty w ogóle wyprawiasz? – do oczu podeszły mi łzy
- Moje życie.. wróć MOJE PRYWATNE życie – wykrzyczałam mu prosto w twarz podkreślając niektóre wyrazy – Poza tym jesteśmy przyjaciółmi o co ci chodzi ?- pierwsze łzy tańczyły na moim rozgrzanym policzku.
- Ja po prostu.. ja.. ja chcę cię chronić – nie miał już iskierek w oku jakie do tej pory zawsze miał.
-Mnie ? Przed Mattem ? Bo co poszłam z nim na randkę? Opamiętaj się Malik !
- Zrozum, że on chce cię wykorzystać, martwię się o ciebie zrozum to! – przyciągnął mnie za nadgarstki, delikatnie i z wyczuciem aż przeszły mnie dreszcze. Nie powiem przyjemne uczucie.
- Zawsze interesowałeś się tylko sobą i tą swoją fryzurą, a teraz nagle mną? – wybałuszyłam oczy nie wiedząc co powiedzieć.
- Co? To nie prawda ..

Zayn widocznie zmieszał się całą sytuacją bo puścił moje dłonie i zwyczajnie opuścił mój pokój trzaskając drzwiami .


#~~~~~~~~#

I jak ?
Proszę Was bardzo o komentarze, motuwują mnie pozytywnie i dają świetną moc.

Przepraszam, że taki krótki.

I mam jeszcze jedną prośbę- rozsyłajcie link do bloga jeśli możecie ;)
Dziękuję .

czwartek, 12 kwietnia 2012

Coś od serca ...

Widzisz, każdy ma własną śmierć. Ona idzie za nami wszędzie, przez całe życie, krok w krok.
— Philip Pullman

Śmierć jest tym samym co narodziny, misterium natury.
— Marek Aureliusz


[...] Tymczasem pastor, drobny, zgarbiony, o łysej chwiejącej się głowie, coś mówił stojąc na górce rozgrzebanej, piaszczystej ziemi. Przysunąłem się bliżej, żeby go usłyszeć.

- Pochylmy się przed Bogiem, który zesłał nam tę śmierć – usłyszałem, jak mówił do kilkunastu zebranych na cmentarzyku osób, przytulonych do siebie, aby zmieścić się w cieniu wątłej akacji. – Podziękujmy mu za to, tak – podziękujmy. Śmierć bowiem uwalnia nas od naszych szkodliwych namiętności, od naszych śmiesznych ambicji i bezmyślnych dążeń. Czy wiecie, czym są wszystkie pragnienia, które tak nas rozpalają? Otóż – niczym, powiadam – niczym. Śmierć uderza nie tylko w tych, którzy umarli. Ona zarazem obnaża nicość żywych, przypomina im, że są prochem. Śmierć jest czymś wielkim, ponieważ jest wyrozumiałością i przebaczeniem. Widzi nasze ułomności, naszą krótkowzroczność, nasze grzechy, a jednak otwiera ramiona i przyjmuje wszystkich. Jest pobłażliwa, więc mimo nasze przewiny bierze nas do swojego królestwa, które jest wieczne i chce tylko jednego – abyśmy w nim byli!

Rozejrzałem się po ludziach. Czy ktoś z nich rozumiał słowa pastora? Stali wokół rozkopanego dołu, markotni i milczący, coraz to ocierając spocone, stare twarze.
— Ryszard Kapuściński


Narodziny- po nich powracająca siła uderzająca z dwukrotną, nieczystą mocą. Śmierć - tak bardzo jej się boimy, a stoi zaraz za drzwiami. Czasem tylko od nas zależy czy ją wpuścimy do środka
- Beatrice_Beth    czyli  ja.

#~~~~~~~~~~~#
nie wiem czy będę w stanie coś jutro dodać... mam nadzieję, że coś krótkiego chociaż zdołam ...

środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 3- It's just an old, yellowed page of life.

#Niall

Siedząc w samolocie, zresztą bardzo krótko uzmysłowiłem sobie jak bardzo tęsknię za dziewczyną przykrytą maską turkusowego wdzięku.
Zniszczyłem sobie cały rok życia, zmarnowałem go, a on już nie wróci żebym mógł naprawić swój błąd. Potraktuję ten czas jako pożółkłe kartki starego życia. Zapomnianego i starego…
Wielobarwność Beth na pewno pomoże mi w zupełności zapomnieć o tym co było, pozwoli patrzeć na teraźniejszość podążając za jutrem. Lepszym i doskonalszym niczym feniks wyłaniający się z otchłani ognia. Wiele myśli przeplata się przez dłonie, ale ginie między palcami kolejnych naiwnych osób, które myśląc, że wezmą tylko raz popełniają największą, misterną deliberację jaką tylko mogą. Ja też taki byłem, ale mam skrytą nadzieję, że już nigdy więcej nie będę.
Już nie spotkam rówieśników w szkole, ale postaram się być osobą w miarę wychwytywaną jeśli chodzi o sprawy przyjaźni. Czemu nie spotkam? Otóż byłem świetnym uczniem, a ojciec ma wpływy, którym ulegają bezcelowo kolejne bezmyślnie osoby. Skończyłem szkołę wcześniej niż inni o parę miesięcy przez swoją żądzę namiętności- nałóg.
Nim się obejrzałem czekałem już po bagaż i chwytałem go ręką po czym udałem się szukać Beatrice. Po chwili dostrzegłem dziewczynę – turkusowe włosy , czerwona szminka, ciemno niebieskie rurki i koszula w kratę. Trzymała tabliczkę z napisem –Niall Horan I’m waiting for you ! ;) – uśmiechnąłem się, gdy dziewczyna spojrzała na mnie. Rozpoznała mnie? Chyba tak, sądząc, że biegnie do mnie z prędkością szybszą niż niejedno auto. Poczułem tak zwane motylki w brzuchu i opuściłem bagaże na posadzkę, otworzyłem ramiona i wtuliłem się mocno w Beth. Wczułem się w każdy bezdech jaki wykonywałem, czułem każdą nutę słodkości wpadającą mi w objęcia.

# Oczami Narratora

Każda chwila była magiczna i przepełniona niezwykłą poezją. Wszystko było tak kojące, że nawet ich oddechy były wykonywane w tym samym czasie- miarowo. Finezyjna rozkosz patrzących ludzi przeniosła się na przytulającą się parę. Nie musieli witać się zbędnymi słowami. Wystarczyła ich bliskość.
Doskonałość perfekcji dopełniał wzrok wbity w osobę znajdującą się naprzeciwko, to wszystko miało w sobie tyle emocji. Każdy ruch oddawał wszelkie uczucia i zamiłowania. Oczy coraz bardziej błyszczały w świetle. Błogi raj przepływał w ich ciałach. Nie robili nic nadzwyczajnego po prostu stali wtuleni w siebie zapominając o jakimkolwiek istnieniu innych osób czy też rzeczy. Gdy zamyka się jeden rozdział książki otwiera się kolejny, który z każdym wyrażeniem staje ci się znany coraz bardziej. Tak czuli się właśnie Niall i Beth, którzy odkrywają się jak miliony gwiazd na niebie wpatrzeni w siebie.
Beatrice delikatnie złożyła pocałunek na policzku chłopaka, on nie był jej dłużny i ucałował wierzch jej dłoni. Oboje uśmiechnęli się. W tym samym momencie ich spojrzenia znowu się spotkały. Słowa mogły skaleczyć tak cudowną i wybujałą chwilę, lecz słowa Beth wcale tego nie zrobiły wręcz przeciwnie umocniły wierzenia Niall’a , że doskonale wie dla kogo tu przyjechał.

- Tak bardzo tęskniłam – pojedyncza łza opłynęła jej policzek i trafiła w czerwoną otchłań zwaną ustami. Chłopak widząc to pocałował miejsce przepłynięcia łzy i opuszkiem palca zmazał znak małej perły.

- Ććć, nic nie mów…

Ich twarze z sekundy na sekundę były coraz bliżej i bliżej były ich ciała. Opierając swoje czoło o jej Niall chciał dać jej do zrozumienia, że nie pocałuje jej jeszcze teraz , za bardzo boi się jej reakcji. Tym razem Niall wypuścił z siebie jedną perłę, Beth od razu ją wytarła wierzchem dłoni, spojrzała mu głęboko w oczy widziała, że to nie koniec łez. Sama ponownie zaczęła płakać ściskając coraz mocniej bluzkę chłopaka. Już nie wycierali sobie nawzajem łez, postanowili puścić je wolno nie zważając na gapiów całego zdarzenia.
        Beatrice oparła głowę o jego ramię, a on gładził ręką jej plecy. Czy można mówić o tym silnym uczuciu kiedy dane osoby znają się tylko z jednego spotkania i z rozmów telefonicznych? Oni właśnie to odkrywają.
   Stali by tak pewnie jeszcze długi czas, gdyby nie fakt, iż ktoś przewalił walizki Nialla. Osoba od razu została spiorunowana wzrokiem chłopaka.
- Sorry- burknął nieznajomy.

- Nic się nie stało – uśmiechnęła się Beatrice. Zaraz po tym spoglądając na złagodniałą twarz Niall’a.


# Beth

- Chodź już – rzekł chłopak biorąc w jedną rękę moją dłoń, a w drugą walizki.
- Gdzie najpierw? – rzuciłam cała zaczerwieniona.
- Może do mojego mieszkania? Zostawię bagaże, a później mnie oprowadzisz po Londynie, dawno tu nie byłem. Co ty na to ? – uśmiechnął się do mnie.
- Do twojego mieszkania? Nic nie mówiłeś, że masz tu mieszkanie.
- Tak, kiedyś tu mieszkałem z rodzicami i z bratem, wyprowadziliśmy się, ale postanowiliśmy nie sprzedawać go. – znowu to zrobił, znowu wyszczerzył w moją stronę rząd białych ząbków.
-Aha, no to do ciebie !- powiedziałam z entuzjazmem.

Zamówiliśmy taksówkę i po przybyciu do jego domu zobaczyłam wielką, pustą przestrzeń. Nie w sensie, że nie było mebli po prostu brakowało tchnienia żywej duszy w tym domu. Niall zostawił walizki i podszedł do zakurzonego rodzinnego zdjęcia. Najwidoczniej wspomnienia wróciły i to nie te najmilsze. Muszę go wypytać o co chodzi. Po chwili zapatrzenia się zapytał :

- To co idziemy ?- zobaczyłam smutną twarz chłopaka.
- Może najpierw tu posprzątajmy co ? Strasznie dużo tu kuu-rz-uu ! Aaapsik!
- haha, na zdrowie ! – śmiał się – Słodko kichasz. –rzucił ponownie dzisiejszego dnia swym zniewalającym uśmiechem w moja stronę.
- Dzięki – powiedziałam obojętnie i odwzajemniłam gest chłopaka.
- Może masz rację, trzeba tu ogarnąć. Ale tu nie ma żadnych środków czystości nic nie zostawiliśmy więc trzeba skoczyć do sklepu.
- Jasne , chodź już! – Chwyciłam chłopaka za rękę i pobiegłam do drzwi.

Zaprowadziłam go do najbliższego wielobranżowego sklepu. Chłopak wchodząc rzucił się na żelki co wywołało śmiech z mojej strony. Wzięłam wózek i doszłam do niego. Zapakował jakieś 5 dużych paczek twierdząc, że kocha żelki. Poszliśmy po jakieś środki czyszczące i także po inne ważne rzeczy bo przecież, Niall miał tylko ze sobą ubrania i szczoteczkę do zębów z resztką pasty.
Kupiliśmy sporo rzeczy i mnóstwo jedzenia. Głodomorek nie mógł być głodnym. Dziwiłam się skąd Niall bez pracy miał na to tyle kasy, ale widząc ten dom spodziewam się, że ma bogatych rodziców. Ale też widać było w jego portfelu 2 karty kredytowe. Oby nie okazał się gościem co myśli - mam kasę to mogę mieć wszystkie. Nienawidziłam takiego rozumowania i takich mężczyzn.
Po udanych zakupach udaliśmy się z powrotem do jego domu. Wzięliśmy się ochoczo do pracy. Ja wzięłam kuchnię, jadalnię, salon i pokój gościnny, chłopak wziął 2 łazienki , swój pokój, 2 pokoje na górze, pokój rodziców i gabinet.
Gdy skończyliśmy byliśmy cali w kurzu, ale to mnie nie dziwiło dom nie był odwiedzany strasznie dużo lat . Około 17 jeśli dobrze pamiętam . Sprzątając byliśmy bardzo zajęci rozmową i wygłupami dlatego zeszło nam trochę więcej czasu niż się spodziewaliśmy . Dochodziła 19 i razem z Niall’em zaczęliśmy przygotowywać kolację. Zrobiliśmy sobie naleśniki. Nie obyło się bez obsypywania mąką czy też rzucania jajkami. Śmieliśmy się w niebo głosy, śmiech ucichł gdy powiedziałam mu, że tym razem on sprząta kuchnię.

- Ale Beth słońce, turkusowe słoneczko moje nie rób mi tego.
-Nie śmiej się tylko zabieraj się do pracy- rzuciłam mąką w jego twarz – haha chodź wystawię cię na dwór z marchewką i będziesz robił za bałwana w kwietniu – tym razem to ja śmiałam się z niego.
- Oj lepiej uciekaj – wytrzeszczyłam oczy i szybko uciekłam z łazienki, zakluczyłam się w niej, lecz Niall wyrżną glebę po drodze.
Chcąc nie chcąc musiałam sprawdzić co mu jest. Gdy wyszłam z łazienki nigdzie go nie było.

- Niall?! … - krzyczałam przestraszona chodząc po całym domu.- Niall !
- Buuu ! haha !
- Aaaa ! Idioto chcesz żebym na zawał padła !? – strasznie się wystraszyłam tego głupka, ale ten nie zważając na to zaczął mnie łaskotać bo brzuchu.
– Oo nie, nie, nie hahaha, Niall przestań, hhaa weź noo , haha.
- O nie, nie, nie – zaczął mnie przedrzeźniać
- Proszę – wypowiedziałam przez śmiech słowa błagania o litość i zrobiłam oczka kota ze Shreka.
- hmm no dobra, chodź zjeść te naleśniki.
Po wspólnym posiłku musiałam już iść. Niall zaproponował mi odprowadzenie pod sam dom, bez namysłu zgodziłam się. Gdy byliśmy pod samym domem pożegnałam się z nim buziakiem w policzek i weszłam do mieszkania. To chyba był najcudowniejszy dzień mojego życia.
Uśmiechnęłam się zamykając drzwi.


#~~~~~~~~~~~~#

Trochę ckliwy ;) A wy jak sądzicie?
Chciałm wam powiedzieć, że nie mam pojęcia czy rozdziały będą dodawane regularnie. Następny 4 rodział najprawdopodobniej w piątek w okolicach 16.00-17.00 . ;)
Dziękuję i życzę miłego czytania . !

wtorek, 10 kwietnia 2012

Rozdział 2- Someone like you..!

#Niall

- Ty chyba sobie żartujesz?!- usłyszałem głos rodzicielki pełen goryczy.. i smutku.
- To jedyny sposób bym odizolował się od narkotyków, zrozum mnie.- błagalnie patrzyłem na nią. Moja mama odwróciła się do mnie plecami, czyżby płakała? ‘Nie no super Niall’er’, pomyślałem.
- Odizolujesz się od nas… Niall wiem, że tu nie jest Ci łatwo i wszystko przypomina o Twoim niefortunnym nałogu, ale czy tam nie będzie trudniej? Sam jak palec ?
-Mamo, w każdej chwili mogę wrócić, a poza tym nie będę sam.
- Jak to ?- powoli wytarła łzy, które były już tylko wspomnieniem, teraz na jej twarzy malowało się zdziwienie. Złapałem się nerwowo za kark i zacząłem opowiadać rodzicielce o Beth. Była szczerze zagubiona, bowiem nie rozumiała moich intencji. Wczoraj moja złość, telefon do niej, dziś nagły wyjazd, ale nadal była pod wielkim wrażeniem jakie wywarło na niej życie Beth. Moja wypowiedź była bardzo żywą i uczuciową, sam po sobie nie spodziewałem się, że stać mnie na pokazanie innych emocji niż złość, panika, czy inne negatywy uczuć.
- No, mam nadzieję, że spotkam tą Beth.- szczery uśmiech matki przyprawił mnie o mój uśmiech. Zaśmiałem się.
– Spotkaliście się raz , jeden telefon, a już chemia? Synku cieszę się, że w końcu się uśmiechasz !
- Ja też się z tego cieszę.. nie no co ty jaka chemia, chemia to jest w biedronce i robi za żelki, a nie – zacząłem wymachiwać teatralnie rękoma, doskonale wiedziałem co to chemia międzyludzka, ale przecież ani ja, ani Beth nic do siebie nie czujemy, prawda? Uśmiechnąłem się do szczupłej kobiety. Zaśmiałem się z dezorientacji matki. - Okej, ale pamiętaj, że jesz też żelki z biedronki . – rzekła po czym wzięła się za zmywanie naczyń.
- To ja pójdę się spakować.
- Jasne, idź- rodzicielka uśmiechnęła się do mnie, oczywiście odwzajemniłem to.- aa poczekaj, załatwiłeś w ogóle lot, że chcesz się pakować ?
- Szlag ! Wiedziałem, że czegoś zapomniałem . – Wybiegłem z kuchni niczym torpeda , na co ona zaśmiała się teatralnie.
- Ja niedługo wrócę. Na razie ! – rzekłem zakładając buty.
- Pa!- śmiech kobiety nadal nie ustępował.

Zamknąłem drzwi i jak najszybciej wsiadłem do samochodu. Sam nie wiem czemu się tak śpieszyłem, może to po prostu czysta chęć załatwienia jednej sprawy, która ciążyła na sercu przez wiele miesięcy ? Bezradnie westchnąłem i włączyłem radio. Leciało –Use somebody od Kings of Leon. Lubiłem tą piosenkę więc wystukanie rytmu na kierownicy nie sprawiało mi problemów. Wsłuchałem się dokładnie w słowa piosenki i zacząłem śpiewać. Zawsze czy to słuchałem piosenki, czy też grałem ją na gitarze podśpiewywałem ją na swój własny sposób. Muzyka zawsze wyciągała mnie z opresji, lecz tym razem tak nie było.. Czuję się wyjątkowo związany z muzyką i uważam, że każdy znajdzie w niej tego czego potrzebuje. Ona nie imituje, a przekazuje emocje. Dlatego też grając na gitarze wkładam w to jak najwięcej uczuć.
Po 25 minutach stałem z biletem w ręku. Wracając podjechałem pod sklep i kupiłem trochę jedzenia tzn. gumy do żucia tradycyjnie arbuzowe i miętowe, żelki – co ja dziś mam z żelkami, gdyby nie sen o gigantycznych miśkowych żelkach, które próbowały mnie zjeść wszystko byłoby dobrze. Kupiłem także czekoladowe ciastka i dużą butelkę wody. No a co jeśli to ostatnio posiłek w moim życiu ? Koniecznie muszą być żelki i ciastka. Boję się latać samolotami od małego uwielbiałem je, ale za nic w świecie nie chciałem się w nich znaleźć.
Tym razem nie mogę zapomnieć o tym, że mam wylot jutro o 14. Gdy zajechałem do domu była 13.19, 'może zdążę na obiad !'- pomyślałem. Tak jak wyszedłem, tak i wszedłem czując pięknie pachnący obiad. Nic nie mówiąc nałożyłem sobie sporą porcję na talerz. Jak zwykle trzy pary oczu patrzyły na mnie z podziwem i pewnie zapytaniem – gdzie on to wszystko mieści ?! Co prawda to prawda, lubię jeść i kocham jedzenie, ale wciąż jestem chudy, dla mnie z korzyścią.
- Zostaw te udko ! Jest moje ! – wydarłem się na Georga próbującego zjeść mi ostatnie udko jakie miałem zjeść. Moją groźbę miało zjednoczyć machanie palcem i trzepnięcie go widelcem po ręku, ale niezupełnie mi wyszło, bo wylałem sos pieczarkowy. – Szlag !
- Zjadłeś już trzy, starczy ci poza tym jestem głodny.-parsknął śmiechem
- Oj lepiej nie zasypiaj tej nocy .- spojrzałem na niego wzrokiem pełnym noży.
- Yhym, jasne coś jeszcze ?
- Wyraźnie dawał do zrozumienia, że coś nie jest tak jak powinno.
- Co jest ?- zapytałem wycierając stół
- Nic, ale powinieneś spytać o to swoją koszulkę i brodę- wyszczerzył rząd białych zębów w moją stronę. Od razu zareagowałem spojrzeniem mówiącym –cooo ?- Zmarszczyłem brwi i chcąc rozładować sytuacje stwierdziłem, że sos chce mnie zjeść .
- aaa to mnie zjaada, biaada ci !- usłyszałem tylko trzask naczyń wkładanych do umywalki, no tak mama z tatą dawno już zjedli i poszli załatwiać jakieś sprawy bankowe, a my nadal jedliśmy tzn. ja nadal jadłem. Zacząłem wycierać brodę i koszulkę.
- Ogarnął byś się. Tylko tej Beth nie zabij tym swoim nader ekscytującym poczuciem humoru !

 O to teraz ma ze mną w napieku ! Oj lepiej nie idź dziś spać George, nie idź dziś spać George. Zaraz czy ja to mówię do siebie ? Pokręciłem głową i się uśmiechnąłem. Włożyłem naczynia do umywalki i zmyłem sie do pokoju wymijając popijającego colę brata. ‘Wiem, zadzwonię do Beth!’-jak pomyślałem tak też zrobiłem .

- Someone like you ! – usłyszałem piękną piosenkę, którą Beatrice miała ustawioną na miłe czekanie. To ta sama piosenka, która przyprawia mnie o dreszcze, ta sama piosenka, która leciała w radiu.
- Niall’er! - słychać dziewczyna ma dziś pełen humor.
 - Beatrice! – zaśmiałem się delikatnie.
- Jak tam wyspałeś się ?
- Oczywiście. – odrzekłem.- Wiesz mam jutro samolot na 14.
- Serio? Już niedługo znowu się zobaczymy!- wykrzyczała radośnie.
- hmm. Może.
- Jak to może?
- No wiesz..
- Co wiem, Niall co ty kombinujesz?!
- Jaa? Ja nic. – wyszczerzyłem się do telefonu
- Ejj – usłyszałem zmartwienie w jej głosie
- Spokojnie, tylko chciałem sprawdzić twoją reakcję. Jasne, że się spotkamy ! Nie będziesz się mogła ode mnie odpędzić ! - mocno zaśmiałem się. Lubiłem śmiać się, to był mój żywioł.
- To było nie fair, wiesz? Hm, no mam nadzieję, musisz mi zrekompensować ten rok – ona również zaśmiała się delikatnie.
- No dobra. Ja muszę kończyć, spakować trzeba się i wyruszyć w otchłań Morfeusza
- Już? Dopiero jest 16.04.
- Taaa? Ale jest tak ciemno… kurczę no ta cały ja.- przyłożyłem sobie ręką w czoło
- Co zrobiłeś? -Nie odsłoniłem rolet . – strzeliłem facepalm’a
- Hahaha, brawo blondasku .
-Nie śmiej się, będziesz jutro po mnie na lotnisku Highter Brive ?
- Myślę, że tak.-uśmiechnąłem się
- No to do zobaczenia, pa .
- Cześć. 

# W tym samym czasie u Beatrice
# Narrator  


Dziewczyna z uśmiechem zakończyła dawno wyczekiwaną rozmowę. Strasznie brakowało jej głosu pełnego radości, głosu męskości, który należał do Niall’a. Choć to tylko jedno spotkanie i dwie rozmowy telefoniczne zdążyła się przywiązać do jego jak i niebieskich jak strumyk oczu, które śniły jej się zawsze wtedy, gdy miała otrzymywać dobrą wiadomość.
Dokładnie miesiąc temu śnił jej się odchodzący Niall, a wraz z nim jego przepiękne oczy, które otulały ją wzrokiem pełnym różnorakich uczuć. Nie potrafiła dokładnie opisać tych emocji, ale miała skrytą nadzieję, że to wszystko co w śnie przełoży się na rzeczywistość. Dokładnie tego samego dnia usłyszała od lekarza słowa pełne optymizmu. Ma ogromną szansę żeby wyzdrowieć, jako jedna z nielicznych pokonać chorobę jaką jest anoreksja. Czy jej się udało ? Prawdopodobnie tak, na obecną chwilę nie można jeszcze tego stwierdzić, ale Beth zrobiła ogromne postępy- jadła słodycze, jadła już 3 posiłki na dzień, czasem nawet 4 , głód nie sprawiał jej bólu tylko rozkosz. Chciała jeść i jadła. Ale zawsze zostawało obrzydzenie i psychiczna porażka.



# Oczami Beth
‘Dobry Boże jaki on ma męski głos, że ja cie jkalkcdju’- na samą myśl o nim śmiałam się w niebo głosy i tym razem inaczej nie było.
Zeszłam na dół po schodach do łazienki by poprawić włosy i odświeżyć się przed wyjściem. Zamierzałam iść dziś do Venice i obgadać z nią całą tą sprawę. Cieszyło mnie to, że Niall się do mnie zwrócił, ale czemu akurat do mnie?
Weszłam do łazienki, umyłam zęby i poprawiłam lekki makijaż składający się z czekoladowego błyszczyku i tuszu do rzęs. Spojrzałam na swoją twarz nie wydawała się już taka wychudzona, tak samo było z resztą ciała. Chudość –znudziła mi się, po prostu.. Odgarnęłam turkusowe włosy za uszy i wyszłam. Tak, jeszcze potrzebuję trochę pewności siebie i dwa tygodnie temu zmieniłam kolor z czerwonego na turkusowy.. znowu. Byłam ubrana w dużą, bawełnianą, fioletową bluzkę, która sięgała mi do połowy ud , do tego czarne legginsy i również tego koloru glany za kostkę z fioletowymi napami.

- Mamo, ja wychodzę !- rzekłam, gdy wychodziłam z domu, nie usłyszałam odpowiedzi. No trudno.

Jakieś 5 minut później byłam na miejscu. Przywitała mnie Venice z naszym wspólnym przyjacielem- Zayn’em . Byliśmy bardzo zżyci. Obgadałam z nimi sprawę Nialla i upewnili mnie w moim przekonanianiu, że coś musi być na rzeczy, że akurat do mnie się zgłasza o pomoc. Tylko co ?
Zawsze uważałam, że skarbem nie jest sama przyjaźń, lecz osoba darząca nią, więc podziękowałam przyjaciołom i udałam się z powrotem do domu. Nic nie mówiąc weszłam do domu. Zabrałam piżamę i poszłam do łazienki, wyszłam z niej odświeżona i ubrana w piżamę Myszki Miki. Zatrzymałam się w kuchni i zrobiłam sobie dwie kanapki z sałatą i pomidorem. Zjadłam i od razu rzuciłam się na moje okrągłe łóżko spowite niebieską kołdrą. Bardzo szybko zasnęłam.
‘- Nie! Zostaw mnie ! Aaa ! Pomocy !- krzyczałam, strasznie bałam się. - hahah – usłyszałam tylko, gdy obślizgły facet zbliżał się do mnie z ogromnym, ostrym nożem. Zaatakował, pierwszy cios oddał w mój brzuch. Zaczęłam płakać i zwijać się z bólu. Na co on zareagował tylko jeszcze głośniejszym śmiechem. - Czego ty ode mnie chcesz?! Co ja ci zrobiłam !- na odpowiedź nie musiałam długo czekać – wbił głębiej nóż, który nadal znajdował się w moim brzuchu, z bólu straciłam przytomność.
Umarłam? Widzę światło, jasne, piękne światło. Czym tak naprawdę jest śmierć w obliczu nędznego życia jakie niektórzy prowadzą ?’
Nagle obudziłam się w bezdechu, od razu sprawdzając mój brzuch. Choć nic na nim nie było bolało mnie miejsce, gdzie tajemniczy mężczyzna wbił mi nóż. Długo nie mogłam ponownie zasnąć, ale w końcu udało mi się po przesłuchaniu kilku piosenek i wylaniu tego snu na papier :
„Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc.”- Halina Poświatowska.

#~~~~~~~~#
Witam was serdecznie ; )
Już 260 odwiedzin , wow, jesteście niesamowici! dziękuję Wam !
Mam nadzieję, że taka alternatywa na rozdział wam się spodobał, rozdział pisany przy - Kings of Leon- Use Somebody  oraz Gotye-Learnalilgivinanlovin . Pozdrawiam i zapraszam do komentowania ;) miłego czytania !
Hope U like.