#Oczami Venice
Delikatnie wstałam z łóżka, starając się by nie wydawać żadnego odgłosu.
Podeszłam do framugi drzwi, oparłam się o nią i próbowałam wsłuchać się w głuchą ciszę jaka teraz panowała w domu, by móc ustalić czy mogę wyjść z pokoju.
Jednak telefon Malika ponownie wydał z siebie odgłos przypominający zwykłe pikanie. Podbiegłam jak najszybciej do niego, chwyciłam w rękę i starałam się uciszyć to małe diabelstwo. Skończyło się na tym, że musiałam odczytać sms’a. Może nie tyle co musiałam, a chciałam ponieważ zauważyłam ten sam numer co pisał do mnie zaraz po kłótni z Zaynem. Nie pewną ręką odczytałam sms’a, to co w nim ujrzałam zwróciło mój świat w przepaść.
Odłożyłam telefon trzęsącą się ręką i takim samym krokiem skierowałam się do schodów. Bardzo ostrożnie stawiałam każdą stopę na panelach, wstrzymywałam oddech by nie narobić zbędnego hałasu.
- Zayn? Zayn skarbie? – mówiłam ściszonym i przestraszonym do granic możliwości głosem.
Szukałam go po całym mieszkaniu nie mogąc go znaleźć.
Tak bardzo się bałam.
Nagle znowu odgłos straconej szyby i głos Zayna. Zdecydowanie nie był on sam. Poczułam metaliczny zapach krwi, który roznosił się po całym pomieszczeniu. Do oczu zbierały mi się łzy. Wzięłam głęboki oddech i delikatnie chwyciłam najbliższy przedmiot jaki miałam pod ręką. Cichutko niczym myszka przedostałam się do pokoju, z którego dobiegały głosy i dźwięk stłuczonego szkła. Serce podchodziło mi do gardła, łzy zaczęły spowijać moje rozgrzane policzki. A wtem.. Zobaczyłam kałużę krwi na dywanie, żadnego śladu Zayna prócz skrawka jego bluzy. Wzrok zatrzymał się na nim, wspomnienia pocałunku wróciły.
Co do diabła ten ktoś z nim zrobił?!
Usłyszałam jakieś kroki panicznie odwróciłam się chwytając pewniej i mocniej przedmiot, który miałam w ręku. Ktoś próbował podejść do mnie, nie widziałam twarzy. Mrok spowił niestety cały dom. Szybko pobiegłam do łazienki i zakluczyłam się w niej bojąc się o własne życie. Oczywiście martwiłam się najbardziej o Zayna…
- Otwórz ! – usłyszałam donośny krzyk zachrypniętego mężczyzny, dobijał się do drzwi , prawie wyrywając je z zawiasów.
- Co ty chcesz ode mnie co ja ci zrobiłam !?- znowu łkałam .
- Kurde Venice to ja Zayn, otwórz mi błagam Cię !
- Zayn?! – w pośpiechu otworzyłam drzwi i rzuciłam się prosto na chłopaka.
- aał, Venice uważaj, proszę. – dopiero teraz spostrzegłam jaką ranę miał na ramieniu.
Zaciągnęłam go do łazienki znowu ją zakluczając. Zayn się zaśmiał.
- Nie bój się nikogo tu już nie ma – dotknął mojego policzka. I wytarł wszystkie łzy jakie tam były.
- Serio ? Tak się bałam o ciebie ! Kto to był w ogóle ?
Nie mogłam złożyć żadnego konkretnego zdania. Zayn próbował mnie uspokoić tuląc mnie i gładząc moje włosy. Z jego rany sączyła się krew więc wzięłam apteczkę i wyjęłam z niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, tj. gazę, bandaż, wodę utlenioną i pęsetę by móc wyciągnąć odłamki szkła. Opatrzyłam mu ramię najlepiej jak tylko potrafiłam. Owinęłam bandażem i pochowałam wszystko do apteczki.
- Dzięki. – rzekł smutny Zayn- Nie wybaczyłbym sobie tego gdyby coś ci się stało, dlaczego wyszłaś z pokoju.
- Za bardzo się bałam i jeszcze ten sms.
- Jaki ?
- Dostałeś go jak wyszedłeś sprawdzić co się dzieje.
- Co tam było napisane ?
- Że mi cię zabiorą, że cię porwali i, że, żż.e cię zabiją..- te ostatnie słowo wypowiedziałam z wielkim trudem. Wtuliłam się w oszołomionego Malika i zaczęłam ponownie dzisiejszego dnia zwyczajnie płakać. Oplótł mnie ramionami i czekał aż się uspokoję.
- Venice to nie prawda. Żyję spójrz nic mi nie jest.- uśmiechnął się do mnie.
- Zayn masz wielką ranę na ramieniu! To według ciebie jest nic?
- To nic poważnego, dobrze?
- Jasne – mruknęłam.
- Ej no, uśmiechnij się wyszliśmy z tego cało. Zaraz zadzwonię po nowe szyby i jutro na pewno ci je wstawią – podniósł mój podbródek, który nadal drżał z przerażenia.
- Postaram się. Ale kto to był?
- Tego nie wiem- pocałował mnie delikatnie w czoło- Wiesz, że trzeba zadzwonić po policję? Przytaknęłam mu.
Wzięłam jego rękę i wyszliśmy z pokoju udając się po telefon. # cofnijmy się do popołudnia .
# Niall.
Odłożyłem talerz do zmywarki i poszedłem do mojego pokoju. Bardzo zaaklimatyzowałem się w ciągu tygodnia w tym domu i ponownie w Londynie. Codziennie wychodziłem i szukałem swojego miejsca gdzie mógłbym tworzyć mój odrębny świat, w którym będę mógł zniknąć i nikt mnie nie znajdzie. Taki był mój plan- znaleźć równoległe miejsce, wolne od ludzi.
Wziąłem telefon i zamknąłem drzwi domu na klucz. Wędrując rozmyślałem nad tym jak to jest być kochanym przez innych. Doświadczałem tego, oczywiście, ale tylko ze strony rodziców. Nigdy jeszcze nie znalazłem dziewczyny, która nie boi się narkomana. Może tu ją odszukam ? Kto to wie?
Udałem się do parku odległego od mojego domu gdzieś z 20 minut.
Podeszłam do framugi drzwi, oparłam się o nią i próbowałam wsłuchać się w głuchą ciszę jaka teraz panowała w domu, by móc ustalić czy mogę wyjść z pokoju.
Jednak telefon Malika ponownie wydał z siebie odgłos przypominający zwykłe pikanie. Podbiegłam jak najszybciej do niego, chwyciłam w rękę i starałam się uciszyć to małe diabelstwo. Skończyło się na tym, że musiałam odczytać sms’a. Może nie tyle co musiałam, a chciałam ponieważ zauważyłam ten sam numer co pisał do mnie zaraz po kłótni z Zaynem. Nie pewną ręką odczytałam sms’a, to co w nim ujrzałam zwróciło mój świat w przepaść.
Odłożyłam telefon trzęsącą się ręką i takim samym krokiem skierowałam się do schodów. Bardzo ostrożnie stawiałam każdą stopę na panelach, wstrzymywałam oddech by nie narobić zbędnego hałasu.
- Zayn? Zayn skarbie? – mówiłam ściszonym i przestraszonym do granic możliwości głosem.
Szukałam go po całym mieszkaniu nie mogąc go znaleźć.
Tak bardzo się bałam.
Nagle znowu odgłos straconej szyby i głos Zayna. Zdecydowanie nie był on sam. Poczułam metaliczny zapach krwi, który roznosił się po całym pomieszczeniu. Do oczu zbierały mi się łzy. Wzięłam głęboki oddech i delikatnie chwyciłam najbliższy przedmiot jaki miałam pod ręką. Cichutko niczym myszka przedostałam się do pokoju, z którego dobiegały głosy i dźwięk stłuczonego szkła. Serce podchodziło mi do gardła, łzy zaczęły spowijać moje rozgrzane policzki. A wtem.. Zobaczyłam kałużę krwi na dywanie, żadnego śladu Zayna prócz skrawka jego bluzy. Wzrok zatrzymał się na nim, wspomnienia pocałunku wróciły.
Co do diabła ten ktoś z nim zrobił?!
Usłyszałam jakieś kroki panicznie odwróciłam się chwytając pewniej i mocniej przedmiot, który miałam w ręku. Ktoś próbował podejść do mnie, nie widziałam twarzy. Mrok spowił niestety cały dom. Szybko pobiegłam do łazienki i zakluczyłam się w niej bojąc się o własne życie. Oczywiście martwiłam się najbardziej o Zayna…
- Otwórz ! – usłyszałam donośny krzyk zachrypniętego mężczyzny, dobijał się do drzwi , prawie wyrywając je z zawiasów.
- Co ty chcesz ode mnie co ja ci zrobiłam !?- znowu łkałam .
- Kurde Venice to ja Zayn, otwórz mi błagam Cię !
- Zayn?! – w pośpiechu otworzyłam drzwi i rzuciłam się prosto na chłopaka.
- aał, Venice uważaj, proszę. – dopiero teraz spostrzegłam jaką ranę miał na ramieniu.
Zaciągnęłam go do łazienki znowu ją zakluczając. Zayn się zaśmiał.
- Nie bój się nikogo tu już nie ma – dotknął mojego policzka. I wytarł wszystkie łzy jakie tam były.
- Serio ? Tak się bałam o ciebie ! Kto to był w ogóle ?
Nie mogłam złożyć żadnego konkretnego zdania. Zayn próbował mnie uspokoić tuląc mnie i gładząc moje włosy. Z jego rany sączyła się krew więc wzięłam apteczkę i wyjęłam z niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, tj. gazę, bandaż, wodę utlenioną i pęsetę by móc wyciągnąć odłamki szkła. Opatrzyłam mu ramię najlepiej jak tylko potrafiłam. Owinęłam bandażem i pochowałam wszystko do apteczki.
- Dzięki. – rzekł smutny Zayn- Nie wybaczyłbym sobie tego gdyby coś ci się stało, dlaczego wyszłaś z pokoju.
- Za bardzo się bałam i jeszcze ten sms.
- Jaki ?
- Dostałeś go jak wyszedłeś sprawdzić co się dzieje.
- Co tam było napisane ?
- Że mi cię zabiorą, że cię porwali i, że, żż.e cię zabiją..- te ostatnie słowo wypowiedziałam z wielkim trudem. Wtuliłam się w oszołomionego Malika i zaczęłam ponownie dzisiejszego dnia zwyczajnie płakać. Oplótł mnie ramionami i czekał aż się uspokoję.
- Venice to nie prawda. Żyję spójrz nic mi nie jest.- uśmiechnął się do mnie.
- Zayn masz wielką ranę na ramieniu! To według ciebie jest nic?
- To nic poważnego, dobrze?
- Jasne – mruknęłam.
- Ej no, uśmiechnij się wyszliśmy z tego cało. Zaraz zadzwonię po nowe szyby i jutro na pewno ci je wstawią – podniósł mój podbródek, który nadal drżał z przerażenia.
- Postaram się. Ale kto to był?
- Tego nie wiem- pocałował mnie delikatnie w czoło- Wiesz, że trzeba zadzwonić po policję? Przytaknęłam mu.
Wzięłam jego rękę i wyszliśmy z pokoju udając się po telefon. # cofnijmy się do popołudnia .
# Niall.
Odłożyłem talerz do zmywarki i poszedłem do mojego pokoju. Bardzo zaaklimatyzowałem się w ciągu tygodnia w tym domu i ponownie w Londynie. Codziennie wychodziłem i szukałem swojego miejsca gdzie mógłbym tworzyć mój odrębny świat, w którym będę mógł zniknąć i nikt mnie nie znajdzie. Taki był mój plan- znaleźć równoległe miejsce, wolne od ludzi.
Wziąłem telefon i zamknąłem drzwi domu na klucz. Wędrując rozmyślałem nad tym jak to jest być kochanym przez innych. Doświadczałem tego, oczywiście, ale tylko ze strony rodziców. Nigdy jeszcze nie znalazłem dziewczyny, która nie boi się narkomana. Może tu ją odszukam ? Kto to wie?
Udałem się do parku odległego od mojego domu gdzieś z 20 minut.
Pochodziłem chwilę po nim i zauważyłem stare drzewo, a na nim linę. Spróchniała tak jak ono. Dotknąłem liny – rozleciała się w drobny pył. Kilka metrów dalej leżała opona. Domyślam się, że pełniło to kiedyś rolę huśtawki.
Wyminąłem kolejne stare drzewo i usłyszałem piękny śpiew. Czy to anioł? Brzmi jakby ktoś rozsyłał ludziom stokrotki i unosił ich w przestworzach niczym właśnie anioł, o białych skrzydłach i pięknej twarzy. Rozpłynąłem się.
Udałem się głębiej w rozpoczynający się las, chyba nie ma żadnej nazwy więc nazwę go po włosku – Angelo, czyli Anioł. Miałem akurat pęczek dzikich stokrotek, zbieg okoliczności ? Zobaczyłem w oddali starą, zniszczoną altankę, w która znajdowała się na środku placu przy kwitnącej na czerwono i niebiesko- róży. Wow, matka natura jest niesamowita. W altance ujrzałem …
#~~~~~~~~~~#
No to mamy Niall'erka ;)
Jejku to już 6 rozdział , wa-wa wuuu !
Dzięki, że czytacie tego bloga i dodajecie motywujące komentarze !
Myślę, że w tym rozdziale dzieje się dużo i biorąc pod uwagę, że wczoraj rano dodałam 5 rozdział, a dziś 6 nieźle się wyrabiam ;) Pomijając fakt, że wczoraj urządzałam imprezę z okacji urodzin i jestem wykończona myślę, że udał się ten rozdział ;)
We wtorek- rozdział specjalny - bo, iż, ponieważ są moje urodziny ;)
Udałem się głębiej w rozpoczynający się las, chyba nie ma żadnej nazwy więc nazwę go po włosku – Angelo, czyli Anioł. Miałem akurat pęczek dzikich stokrotek, zbieg okoliczności ? Zobaczyłem w oddali starą, zniszczoną altankę, w która znajdowała się na środku placu przy kwitnącej na czerwono i niebiesko- róży. Wow, matka natura jest niesamowita. W altance ujrzałem …
#~~~~~~~~~~#
No to mamy Niall'erka ;)
Jejku to już 6 rozdział , wa-wa wuuu !
Dzięki, że czytacie tego bloga i dodajecie motywujące komentarze !
Myślę, że w tym rozdziale dzieje się dużo i biorąc pod uwagę, że wczoraj rano dodałam 5 rozdział, a dziś 6 nieźle się wyrabiam ;) Pomijając fakt, że wczoraj urządzałam imprezę z okacji urodzin i jestem wykończona myślę, że udał się ten rozdział ;)
We wtorek- rozdział specjalny - bo, iż, ponieważ są moje urodziny ;)
dobrze wiedzieć o wtorku. :)dzisiaj dramatyczne chwile .. zdecydowanie nie na poprawę humoru, ale na refleksję tak. ;) i Zayn.. super! ;*
OdpowiedzUsuńByłam przerażona! Ale jesteś mega!!! super super super
OdpowiedzUsuńNiall, o. Cóż... To wyglądało w moich oczach jak scena z mega przesłodzonego filmu romantycznego xD Zobaczymy, co dalej.
OdpowiedzUsuńbyć może , ale zdradzę, że to będzie chwilowe , a potem zwrot akcji o 360stopni ;)
UsuńŚwietnie (:
UsuńEjj musiałaś urwać w takim momencie ? Jak mogłaś ? :D Rozdział genialny !! Czekam na nn xx
OdpowiedzUsuń@_klaudiiiiaa_