#Niall
- Ty chyba sobie żartujesz?!- usłyszałem głos rodzicielki pełen goryczy.. i smutku.
- To jedyny sposób bym odizolował się od narkotyków, zrozum mnie.- błagalnie patrzyłem na nią. Moja mama odwróciła się do mnie plecami, czyżby płakała? ‘Nie no super Niall’er’, pomyślałem.
- Odizolujesz się od nas… Niall wiem, że tu nie jest Ci łatwo i wszystko przypomina o Twoim niefortunnym nałogu, ale czy tam nie będzie trudniej? Sam jak palec ?
-Mamo, w każdej chwili mogę wrócić, a poza tym nie będę sam.
- Jak to ?- powoli wytarła łzy, które były już tylko wspomnieniem, teraz na jej twarzy malowało się zdziwienie. Złapałem się nerwowo za kark i zacząłem opowiadać rodzicielce o Beth. Była szczerze zagubiona, bowiem nie rozumiała moich intencji. Wczoraj moja złość, telefon do niej, dziś nagły wyjazd, ale nadal była pod wielkim wrażeniem jakie wywarło na niej życie Beth. Moja wypowiedź była bardzo żywą i uczuciową, sam po sobie nie spodziewałem się, że stać mnie na pokazanie innych emocji niż złość, panika, czy inne negatywy uczuć.
- No, mam nadzieję, że spotkam tą Beth.- szczery uśmiech matki przyprawił mnie o mój uśmiech. Zaśmiałem się.
– Spotkaliście się raz , jeden telefon, a już chemia? Synku cieszę się, że w końcu się uśmiechasz !
- Ja też się z tego cieszę.. nie no co ty jaka chemia, chemia to jest w biedronce i robi za żelki, a nie – zacząłem wymachiwać teatralnie rękoma, doskonale wiedziałem co to chemia międzyludzka, ale przecież ani ja, ani Beth nic do siebie nie czujemy, prawda? Uśmiechnąłem się do szczupłej kobiety. Zaśmiałem się z dezorientacji matki. - Okej, ale pamiętaj, że jesz też żelki z biedronki . – rzekła po czym wzięła się za zmywanie naczyń.
- To ja pójdę się spakować.
- Jasne, idź- rodzicielka uśmiechnęła się do mnie, oczywiście odwzajemniłem to.- aa poczekaj, załatwiłeś w ogóle lot, że chcesz się pakować ?
- Szlag ! Wiedziałem, że czegoś zapomniałem . – Wybiegłem z kuchni niczym torpeda , na co ona zaśmiała się teatralnie.
- Ja niedługo wrócę. Na razie ! – rzekłem zakładając buty.
- Pa!- śmiech kobiety nadal nie ustępował.
Zamknąłem drzwi i jak najszybciej wsiadłem do samochodu. Sam nie wiem czemu się tak śpieszyłem, może to po prostu czysta chęć załatwienia jednej sprawy, która ciążyła na sercu przez wiele miesięcy ? Bezradnie westchnąłem i włączyłem radio. Leciało –Use somebody od Kings of Leon. Lubiłem tą piosenkę więc wystukanie rytmu na kierownicy nie sprawiało mi problemów. Wsłuchałem się dokładnie w słowa piosenki i zacząłem śpiewać. Zawsze czy to słuchałem piosenki, czy też grałem ją na gitarze podśpiewywałem ją na swój własny sposób. Muzyka zawsze wyciągała mnie z opresji, lecz tym razem tak nie było.. Czuję się wyjątkowo związany z muzyką i uważam, że każdy znajdzie w niej tego czego potrzebuje. Ona nie imituje, a przekazuje emocje. Dlatego też grając na gitarze wkładam w to jak najwięcej uczuć.
Po 25 minutach stałem z biletem w ręku. Wracając podjechałem pod sklep i kupiłem trochę jedzenia tzn. gumy do żucia tradycyjnie arbuzowe i miętowe, żelki – co ja dziś mam z żelkami, gdyby nie sen o gigantycznych miśkowych żelkach, które próbowały mnie zjeść wszystko byłoby dobrze. Kupiłem także czekoladowe ciastka i dużą butelkę wody. No a co jeśli to ostatnio posiłek w moim życiu ? Koniecznie muszą być żelki i ciastka. Boję się latać samolotami od małego uwielbiałem je, ale za nic w świecie nie chciałem się w nich znaleźć.
Tym razem nie mogę zapomnieć o tym, że mam wylot jutro o 14. Gdy zajechałem do domu była 13.19, 'może zdążę na obiad !'- pomyślałem. Tak jak wyszedłem, tak i wszedłem czując pięknie pachnący obiad. Nic nie mówiąc nałożyłem sobie sporą porcję na talerz. Jak zwykle trzy pary oczu patrzyły na mnie z podziwem i pewnie zapytaniem – gdzie on to wszystko mieści ?! Co prawda to prawda, lubię jeść i kocham jedzenie, ale wciąż jestem chudy, dla mnie z korzyścią.
- Zostaw te udko ! Jest moje ! – wydarłem się na Georga próbującego zjeść mi ostatnie udko jakie miałem zjeść. Moją groźbę miało zjednoczyć machanie palcem i trzepnięcie go widelcem po ręku, ale niezupełnie mi wyszło, bo wylałem sos pieczarkowy. – Szlag !
- Zjadłeś już trzy, starczy ci poza tym jestem głodny.-parsknął śmiechem
- Oj lepiej nie zasypiaj tej nocy .- spojrzałem na niego wzrokiem pełnym noży.
- Yhym, jasne coś jeszcze ?
- Wyraźnie dawał do zrozumienia, że coś nie jest tak jak powinno.
- Co jest ?- zapytałem wycierając stół
- Nic, ale powinieneś spytać o to swoją koszulkę i brodę- wyszczerzył rząd białych zębów w moją stronę. Od razu zareagowałem spojrzeniem mówiącym –cooo ?- Zmarszczyłem brwi i chcąc rozładować sytuacje stwierdziłem, że sos chce mnie zjeść .
- aaa to mnie zjaada, biaada ci !- usłyszałem tylko trzask naczyń wkładanych do umywalki, no tak mama z tatą dawno już zjedli i poszli załatwiać jakieś sprawy bankowe, a my nadal jedliśmy tzn. ja nadal jadłem. Zacząłem wycierać brodę i koszulkę.
- Ogarnął byś się. Tylko tej Beth nie zabij tym swoim nader ekscytującym poczuciem humoru !
O to teraz ma ze mną w napieku ! Oj lepiej nie idź dziś spać George, nie idź dziś spać George. Zaraz czy ja to mówię do siebie ? Pokręciłem głową i się uśmiechnąłem. Włożyłem naczynia do umywalki i zmyłem sie do pokoju wymijając popijającego colę brata. ‘Wiem, zadzwonię do Beth!’-jak pomyślałem tak też zrobiłem .
- Someone like you ! – usłyszałem piękną piosenkę, którą Beatrice miała ustawioną na miłe czekanie. To ta sama piosenka, która przyprawia mnie o dreszcze, ta sama piosenka, która leciała w radiu.
- Niall’er! - słychać dziewczyna ma dziś pełen humor.
- Beatrice! – zaśmiałem się delikatnie.
- Jak tam wyspałeś się ?
- Oczywiście. – odrzekłem.- Wiesz mam jutro samolot na 14.
- Serio? Już niedługo znowu się zobaczymy!- wykrzyczała radośnie.
- hmm. Może.
- Jak to może?
- No wiesz..
- Co wiem, Niall co ty kombinujesz?!
- Jaa? Ja nic. – wyszczerzyłem się do telefonu
- Ejj – usłyszałem zmartwienie w jej głosie
- Spokojnie, tylko chciałem sprawdzić twoją reakcję. Jasne, że się spotkamy ! Nie będziesz się mogła ode mnie odpędzić ! - mocno zaśmiałem się. Lubiłem śmiać się, to był mój żywioł.
- To było nie fair, wiesz? Hm, no mam nadzieję, musisz mi zrekompensować ten rok – ona również zaśmiała się delikatnie.
- No dobra. Ja muszę kończyć, spakować trzeba się i wyruszyć w otchłań Morfeusza
- Już? Dopiero jest 16.04.
- Taaa? Ale jest tak ciemno… kurczę no ta cały ja.- przyłożyłem sobie ręką w czoło
- Co zrobiłeś? -Nie odsłoniłem rolet . – strzeliłem facepalm’a
- Hahaha, brawo blondasku .
-Nie śmiej się, będziesz jutro po mnie na lotnisku Highter Brive ?
- Myślę, że tak.-uśmiechnąłem się
- No to do zobaczenia, pa .
- Cześć.
- Ty chyba sobie żartujesz?!- usłyszałem głos rodzicielki pełen goryczy.. i smutku.
- To jedyny sposób bym odizolował się od narkotyków, zrozum mnie.- błagalnie patrzyłem na nią. Moja mama odwróciła się do mnie plecami, czyżby płakała? ‘Nie no super Niall’er’, pomyślałem.
- Odizolujesz się od nas… Niall wiem, że tu nie jest Ci łatwo i wszystko przypomina o Twoim niefortunnym nałogu, ale czy tam nie będzie trudniej? Sam jak palec ?
-Mamo, w każdej chwili mogę wrócić, a poza tym nie będę sam.
- Jak to ?- powoli wytarła łzy, które były już tylko wspomnieniem, teraz na jej twarzy malowało się zdziwienie. Złapałem się nerwowo za kark i zacząłem opowiadać rodzicielce o Beth. Była szczerze zagubiona, bowiem nie rozumiała moich intencji. Wczoraj moja złość, telefon do niej, dziś nagły wyjazd, ale nadal była pod wielkim wrażeniem jakie wywarło na niej życie Beth. Moja wypowiedź była bardzo żywą i uczuciową, sam po sobie nie spodziewałem się, że stać mnie na pokazanie innych emocji niż złość, panika, czy inne negatywy uczuć.
- No, mam nadzieję, że spotkam tą Beth.- szczery uśmiech matki przyprawił mnie o mój uśmiech. Zaśmiałem się.
– Spotkaliście się raz , jeden telefon, a już chemia? Synku cieszę się, że w końcu się uśmiechasz !
- Ja też się z tego cieszę.. nie no co ty jaka chemia, chemia to jest w biedronce i robi za żelki, a nie – zacząłem wymachiwać teatralnie rękoma, doskonale wiedziałem co to chemia międzyludzka, ale przecież ani ja, ani Beth nic do siebie nie czujemy, prawda? Uśmiechnąłem się do szczupłej kobiety. Zaśmiałem się z dezorientacji matki. - Okej, ale pamiętaj, że jesz też żelki z biedronki . – rzekła po czym wzięła się za zmywanie naczyń.
- To ja pójdę się spakować.
- Jasne, idź- rodzicielka uśmiechnęła się do mnie, oczywiście odwzajemniłem to.- aa poczekaj, załatwiłeś w ogóle lot, że chcesz się pakować ?
- Szlag ! Wiedziałem, że czegoś zapomniałem . – Wybiegłem z kuchni niczym torpeda , na co ona zaśmiała się teatralnie.
- Ja niedługo wrócę. Na razie ! – rzekłem zakładając buty.
- Pa!- śmiech kobiety nadal nie ustępował.
Zamknąłem drzwi i jak najszybciej wsiadłem do samochodu. Sam nie wiem czemu się tak śpieszyłem, może to po prostu czysta chęć załatwienia jednej sprawy, która ciążyła na sercu przez wiele miesięcy ? Bezradnie westchnąłem i włączyłem radio. Leciało –Use somebody od Kings of Leon. Lubiłem tą piosenkę więc wystukanie rytmu na kierownicy nie sprawiało mi problemów. Wsłuchałem się dokładnie w słowa piosenki i zacząłem śpiewać. Zawsze czy to słuchałem piosenki, czy też grałem ją na gitarze podśpiewywałem ją na swój własny sposób. Muzyka zawsze wyciągała mnie z opresji, lecz tym razem tak nie było.. Czuję się wyjątkowo związany z muzyką i uważam, że każdy znajdzie w niej tego czego potrzebuje. Ona nie imituje, a przekazuje emocje. Dlatego też grając na gitarze wkładam w to jak najwięcej uczuć.
Po 25 minutach stałem z biletem w ręku. Wracając podjechałem pod sklep i kupiłem trochę jedzenia tzn. gumy do żucia tradycyjnie arbuzowe i miętowe, żelki – co ja dziś mam z żelkami, gdyby nie sen o gigantycznych miśkowych żelkach, które próbowały mnie zjeść wszystko byłoby dobrze. Kupiłem także czekoladowe ciastka i dużą butelkę wody. No a co jeśli to ostatnio posiłek w moim życiu ? Koniecznie muszą być żelki i ciastka. Boję się latać samolotami od małego uwielbiałem je, ale za nic w świecie nie chciałem się w nich znaleźć.
Tym razem nie mogę zapomnieć o tym, że mam wylot jutro o 14. Gdy zajechałem do domu była 13.19, 'może zdążę na obiad !'- pomyślałem. Tak jak wyszedłem, tak i wszedłem czując pięknie pachnący obiad. Nic nie mówiąc nałożyłem sobie sporą porcję na talerz. Jak zwykle trzy pary oczu patrzyły na mnie z podziwem i pewnie zapytaniem – gdzie on to wszystko mieści ?! Co prawda to prawda, lubię jeść i kocham jedzenie, ale wciąż jestem chudy, dla mnie z korzyścią.
- Zostaw te udko ! Jest moje ! – wydarłem się na Georga próbującego zjeść mi ostatnie udko jakie miałem zjeść. Moją groźbę miało zjednoczyć machanie palcem i trzepnięcie go widelcem po ręku, ale niezupełnie mi wyszło, bo wylałem sos pieczarkowy. – Szlag !
- Zjadłeś już trzy, starczy ci poza tym jestem głodny.-parsknął śmiechem
- Oj lepiej nie zasypiaj tej nocy .- spojrzałem na niego wzrokiem pełnym noży.
- Yhym, jasne coś jeszcze ?
- Wyraźnie dawał do zrozumienia, że coś nie jest tak jak powinno.
- Co jest ?- zapytałem wycierając stół
- Nic, ale powinieneś spytać o to swoją koszulkę i brodę- wyszczerzył rząd białych zębów w moją stronę. Od razu zareagowałem spojrzeniem mówiącym –cooo ?- Zmarszczyłem brwi i chcąc rozładować sytuacje stwierdziłem, że sos chce mnie zjeść .
- aaa to mnie zjaada, biaada ci !- usłyszałem tylko trzask naczyń wkładanych do umywalki, no tak mama z tatą dawno już zjedli i poszli załatwiać jakieś sprawy bankowe, a my nadal jedliśmy tzn. ja nadal jadłem. Zacząłem wycierać brodę i koszulkę.
- Ogarnął byś się. Tylko tej Beth nie zabij tym swoim nader ekscytującym poczuciem humoru !
O to teraz ma ze mną w napieku ! Oj lepiej nie idź dziś spać George, nie idź dziś spać George. Zaraz czy ja to mówię do siebie ? Pokręciłem głową i się uśmiechnąłem. Włożyłem naczynia do umywalki i zmyłem sie do pokoju wymijając popijającego colę brata. ‘Wiem, zadzwonię do Beth!’-jak pomyślałem tak też zrobiłem .
- Someone like you ! – usłyszałem piękną piosenkę, którą Beatrice miała ustawioną na miłe czekanie. To ta sama piosenka, która przyprawia mnie o dreszcze, ta sama piosenka, która leciała w radiu.
- Niall’er! - słychać dziewczyna ma dziś pełen humor.
- Beatrice! – zaśmiałem się delikatnie.
- Jak tam wyspałeś się ?
- Oczywiście. – odrzekłem.- Wiesz mam jutro samolot na 14.
- Serio? Już niedługo znowu się zobaczymy!- wykrzyczała radośnie.
- hmm. Może.
- Jak to może?
- No wiesz..
- Co wiem, Niall co ty kombinujesz?!
- Jaa? Ja nic. – wyszczerzyłem się do telefonu
- Ejj – usłyszałem zmartwienie w jej głosie
- Spokojnie, tylko chciałem sprawdzić twoją reakcję. Jasne, że się spotkamy ! Nie będziesz się mogła ode mnie odpędzić ! - mocno zaśmiałem się. Lubiłem śmiać się, to był mój żywioł.
- To było nie fair, wiesz? Hm, no mam nadzieję, musisz mi zrekompensować ten rok – ona również zaśmiała się delikatnie.
- No dobra. Ja muszę kończyć, spakować trzeba się i wyruszyć w otchłań Morfeusza
- Już? Dopiero jest 16.04.
- Taaa? Ale jest tak ciemno… kurczę no ta cały ja.- przyłożyłem sobie ręką w czoło
- Co zrobiłeś? -Nie odsłoniłem rolet . – strzeliłem facepalm’a
- Hahaha, brawo blondasku .
-Nie śmiej się, będziesz jutro po mnie na lotnisku Highter Brive ?
- Myślę, że tak.-uśmiechnąłem się
- No to do zobaczenia, pa .
- Cześć.
# W tym samym czasie u Beatrice
# Narrator
Dziewczyna z uśmiechem zakończyła dawno wyczekiwaną rozmowę. Strasznie brakowało jej głosu pełnego radości, głosu męskości, który należał do Niall’a. Choć to tylko jedno spotkanie i dwie rozmowy telefoniczne zdążyła się przywiązać do jego jak i niebieskich jak strumyk oczu, które śniły jej się zawsze wtedy, gdy miała otrzymywać dobrą wiadomość.
Dokładnie miesiąc temu śnił jej się odchodzący Niall, a wraz z nim jego przepiękne oczy, które otulały ją wzrokiem pełnym różnorakich uczuć. Nie potrafiła dokładnie opisać tych emocji, ale miała skrytą nadzieję, że to wszystko co w śnie przełoży się na rzeczywistość. Dokładnie tego samego dnia usłyszała od lekarza słowa pełne optymizmu. Ma ogromną szansę żeby wyzdrowieć, jako jedna z nielicznych pokonać chorobę jaką jest anoreksja. Czy jej się udało ? Prawdopodobnie tak, na obecną chwilę nie można jeszcze tego stwierdzić, ale Beth zrobiła ogromne postępy- jadła słodycze, jadła już 3 posiłki na dzień, czasem nawet 4 , głód nie sprawiał jej bólu tylko rozkosz. Chciała jeść i jadła. Ale zawsze zostawało obrzydzenie i psychiczna porażka.
# Oczami Beth
‘Dobry Boże jaki on ma męski głos, że ja cie jkalkcdju’- na samą myśl o nim śmiałam się w niebo głosy i tym razem inaczej nie było.
Zeszłam na dół po schodach do łazienki by poprawić włosy i odświeżyć się przed wyjściem. Zamierzałam iść dziś do Venice i obgadać z nią całą tą sprawę. Cieszyło mnie to, że Niall się do mnie zwrócił, ale czemu akurat do mnie?
Weszłam do łazienki, umyłam zęby i poprawiłam lekki makijaż składający się z czekoladowego błyszczyku i tuszu do rzęs. Spojrzałam na swoją twarz nie wydawała się już taka wychudzona, tak samo było z resztą ciała. Chudość –znudziła mi się, po prostu.. Odgarnęłam turkusowe włosy za uszy i wyszłam. Tak, jeszcze potrzebuję trochę pewności siebie i dwa tygodnie temu zmieniłam kolor z czerwonego na turkusowy.. znowu. Byłam ubrana w dużą, bawełnianą, fioletową bluzkę, która sięgała mi do połowy ud , do tego czarne legginsy i również tego koloru glany za kostkę z fioletowymi napami.
‘Dobry Boże jaki on ma męski głos, że ja cie jkalkcdju’- na samą myśl o nim śmiałam się w niebo głosy i tym razem inaczej nie było.
Zeszłam na dół po schodach do łazienki by poprawić włosy i odświeżyć się przed wyjściem. Zamierzałam iść dziś do Venice i obgadać z nią całą tą sprawę. Cieszyło mnie to, że Niall się do mnie zwrócił, ale czemu akurat do mnie?
Weszłam do łazienki, umyłam zęby i poprawiłam lekki makijaż składający się z czekoladowego błyszczyku i tuszu do rzęs. Spojrzałam na swoją twarz nie wydawała się już taka wychudzona, tak samo było z resztą ciała. Chudość –znudziła mi się, po prostu.. Odgarnęłam turkusowe włosy za uszy i wyszłam. Tak, jeszcze potrzebuję trochę pewności siebie i dwa tygodnie temu zmieniłam kolor z czerwonego na turkusowy.. znowu. Byłam ubrana w dużą, bawełnianą, fioletową bluzkę, która sięgała mi do połowy ud , do tego czarne legginsy i również tego koloru glany za kostkę z fioletowymi napami.
- Mamo, ja wychodzę !- rzekłam, gdy wychodziłam z domu, nie usłyszałam odpowiedzi. No trudno.
Jakieś 5 minut później byłam na miejscu. Przywitała mnie Venice z naszym wspólnym przyjacielem- Zayn’em . Byliśmy bardzo zżyci. Obgadałam z nimi sprawę Nialla i upewnili mnie w moim przekonanianiu, że coś musi być na rzeczy, że akurat do mnie się zgłasza o pomoc. Tylko co ?
Zawsze uważałam, że skarbem nie jest sama przyjaźń, lecz osoba darząca nią, więc podziękowałam przyjaciołom i udałam się z powrotem do domu. Nic nie mówiąc weszłam do domu. Zabrałam piżamę i poszłam do łazienki, wyszłam z niej odświeżona i ubrana w piżamę Myszki Miki. Zatrzymałam się w kuchni i zrobiłam sobie dwie kanapki z sałatą i pomidorem. Zjadłam i od razu rzuciłam się na moje okrągłe łóżko spowite niebieską kołdrą. Bardzo szybko zasnęłam.
‘- Nie! Zostaw mnie ! Aaa ! Pomocy !- krzyczałam, strasznie bałam się. - hahah – usłyszałam tylko, gdy obślizgły facet zbliżał się do mnie z ogromnym, ostrym nożem. Zaatakował, pierwszy cios oddał w mój brzuch. Zaczęłam płakać i zwijać się z bólu. Na co on zareagował tylko jeszcze głośniejszym śmiechem. - Czego ty ode mnie chcesz?! Co ja ci zrobiłam !- na odpowiedź nie musiałam długo czekać – wbił głębiej nóż, który nadal znajdował się w moim brzuchu, z bólu straciłam przytomność.
Umarłam? Widzę światło, jasne, piękne światło. Czym tak naprawdę jest śmierć w obliczu nędznego życia jakie niektórzy prowadzą ?’
Nagle obudziłam się w bezdechu, od razu sprawdzając mój brzuch. Choć nic na nim nie było bolało mnie miejsce, gdzie tajemniczy mężczyzna wbił mi nóż. Długo nie mogłam ponownie zasnąć, ale w końcu udało mi się po przesłuchaniu kilku piosenek i wylaniu tego snu na papier :
„Czy wszystko pozostanie tak samo, kiedy mnie już nie będzie? Czy książki odwykną od dotyku moich rąk, czy suknie zapomną o zapachu mojego ciała? A ludzie? Przez chwilę będą mówić o mnie, będą dziwić się mojej śmierci - zapomną. Nie łudźmy się, przyjacielu, ludzie pogrzebią nas w pamięci równie szybko, jak pogrzebią w ziemi nasze ciała. Nasz ból, nasza miłość, wszystkie nasze pragnienia odejdą razem z nami i nie zostanie po nich nawet puste miejsce. Na ziemi nie ma pustych miejsc.”- Halina Poświatowska.
#~~~~~~~~#
Witam was serdecznie ; )
Już 260 odwiedzin , wow, jesteście niesamowici! dziękuję Wam !
Mam nadzieję, że taka alternatywa na rozdział wam się spodobał, rozdział pisany przy - Kings of Leon- Use Somebody oraz Gotye-Learnalilgivinanlovin . Pozdrawiam i zapraszam do komentowania ;) miłego czytania !
Hope U like.
Masz pierwszego omleta ! ;D no cóż, trzeba przyznać że jest to coś nowego niż czytałam do tej pory, tak trochę mi nie pasuje ta rola do Nialla no ale cóż, każdy ma inną wyobraźnię ;)
OdpowiedzUsuńhah, dzięki za omleta ;D . chciałam być poprostu orginalna ;) Przyznam, że wybrałam nietypową rolę na Nialla ;)
OdpowiedzUsuńA mi się podoba :) Nawet w takiej roli będę uwielbiać tego szoguna :) wiedziałaś do kogo wysłać link ;p dużo czytasz ? :) bo szczerze przynaje, że sentencje masz niezłe :) jeśli możesz to powiadom mnie o kolejnym rozdziale @kamiku94. zapraszam też do mnie na directionersdiaries.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJasne, że Cię powiadomię ;)
UsuńDzięki,Czytam dużo opowiadań i akurat obecnie książkę ;D
Odwiedzę bloga z przyjemnością xx
Bardzo podoba mi się ten cytat na końcu. Poza tym... Czekam aż Niall poleci :> On chyba nie potrzebuje samolotu, co? Potrafi ładnie latać na koncertach i w ogóle. Pokonuje grawitację!
OdpowiedzUsuńJasne, że tak ! ;)
UsuńFajnie się zapowiada, będę tu wpadać ; D zapraszam na mojego nowego bloga ; http://need-you-here.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńNiall jako ćpun jest zaskakujący. jeszcze trudno mi się z tego otrząsnąć, ale dam radę! :)
OdpowiedzUsuńMusisz ;)
Usuń